wyniosła postać w białym zawijaku na głowie. Rysy chłodne, posągowe, brwi długie, skupione z głęboką pionową bruzdą na czole. Oczy kobieta utkwione miała w ekierce, na której spoczywały jej długie i wąskie palce. Na suknie wymalowane były litery alfabetu białą farbą.
Andzia stała zdumiona, patrząc na tę twarz surową na tle ponurym i mistycznym dziwnego pokoju. Przykuł ją ten widok niezwykły. Horski podszedł do stołu. Powitał matkę po angielsku, mówiąc głośno, bez ceremonji. Kobieta drgnęła i podniosła na niego źrenice szare, dziwnie przenikliwe.
— Czy duchem jesteś, czy realną istotą?... — szepnęła głosem ponurym.
Oskar roześmiał się.
— Och, no, nie przerażaj mi mamo żony, jestem twoim synem i przywiozłem ci synową. Możeby dość tych duchów na dziś?...
— A więc już przyjechaliście?... Rozmawiałam z duchem Danta Alighieri, pytałam o wasze losy i o twoją Annę... Duch był dziś widocznie rozdrażniony...
— Możeby łyżkę bromu?...
— Oskarze, nie żartuj, duch się może zemścić.
— Mama go przebłaga, a tymczasem proszę powitać moją żonę. Anni... chodź dzieciaku...
— Więc ona jest tu...
Horska powstała i uniosła w ręku kaganek, wysoko przy głowie, szukając wzrokiem synowej. Wyglądała zupełnie jak lady Macbeth z tragedji Shakespeara i takie właśnie zrobiła na Andzi wrażenie.
Oskar podprowadził żonę za rękę.
— Oto jest owa perła, którą wyłowiłem na brzegach morza Śródziemnego, jak ci to pisałem mamo. Przyznaj, że mam dobry gust.
Horska Mistress przez chwilę badała Andzię ciekawie, gdy zaś ciemna głowa młodej kobiety pochyliła się do jej ręki, matka Oskara postawiła kaganek na stole i ucałowała synową dość serdecznie.
— Jesteś Polką, chciałam zawsze dla Oskara Angielkę na żonę, Polacy są zbyt romantyczne i zapalne głowy. Takim był mój mąż i dlatego kocham Polaków, chociaż przyznaję im mnóstwo przywar. Ale nie wyobrażam sobie, aby Polak mógł być złym mężem...
— Czy zaś Polki są dobremi żonami, to już ja sprawdzę — zaśmiał się Horski.
— Podoba się mnie twoja żona, Oskari — rzekła nagle po polsku, obcym, łamanym, akcentem. — Taka miła i ładna.
— Mama mówi po polsku! Jak to dobrze — zawołała Andzia odrazu rozbrojona.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/202
Ta strona została skorygowana.