Czemu tak?... Ja mówiła źle, dawniej lepiej, mnie Georges uczył, mój mąż nazywał się George... po waszemu Jerzy, jakie ty masz czarne włosy ładne i oczy, piękne oczy. A mnie Dante mówił, że ty jasna, clara, clara powiedział.
— Duch zrobił mamie niespodziankę.
Wtem rozległ się przeraźliwy głos gongu.
— Wezwanie na kolację, muszę się przebrać.
Mistress Horska krokiem sztywnym wyszła z sali. Spowita była w rodzaj płaszcza arabskiego z białej tkaniny, głowę w białym turbanie wznosiła wysoko.
Gdy wyszli z sali duchów, Oskar rzekł do żony:
— Właściwie powinniśmy się przebrać... tu panuję taka etykieta, nasze stroje podróżne... przerażą Katy. Ale już nie pora na to.
Andzia nie poznała matki Oskara, gdy się spotkały przy stole. Lady Macheth przeistoczyła się w światową, dystyngowaną damę. Suknia z ciemno perłowego jedwabiu opływała ją bogatemi zwojami, spinała ją pod szyją duża, staroświecka brosza; włosy lekko siwe, mocno upudrowane, spiętrzone były w modną koafiurę. Strój zmieniał zupełnie charakter tej kobiety, postać jej mistyczna przedtem, była teraz portretową. Katy, w tualecie wizytowej, wydawała się jeszcze chudszą i bledszą.
Obie damy zmierzyły Andzię zdumionem spojrzeniem.
— Nie przebrałaś się Anno? — spytała Katy z ironją.
Oboje macie stroje wykwintne do wagonu, lecz nie do stołu — przeciągle rzekła matka.
Oskar wytłumaczył siebie i żonę, lekceważąc tę sprawę.
— Jaką mieliście podróż przez kanał, boksował zapewne jak zwykle na wiosnę? — spytała matka.
Rozmowa potoczyła się w języku francuskim, ogólnikowa i obopólnie chłodna. Głównie rozmawiał Oskar z matką, Andzię niecierpliwiła Katy uporczywie na nią spoglądająca...
Młoda kobieta garnęła się serdeczniej do matki mężowskiej. Okazała zainteresowanie się spirytyzmem, co wywołało u świekry łaskawszy uśmiech, u Katy zaś ironję na ustach.
— Wywoływać duchy nie każdy potrafi, to wymaga dużo wyłącznych warunków — rzekła Katy kwaśno.
Ale matka podchwyciła.
— Jeśli zechcesz Anno, mogę cię zabrać kiedy na seans, może jesteś medjum?... Widzę na twej twarzy wielką wrażliwość i oczy masz gorące. Spróbujemy. Dobrze?
— Owszem mamo, bardzo bym pragnęła.
— Czy nie wywoływałaś nigdy duchów?...
— Nigdy. Nie znam tej zabawy.
— To jest rzecz poważna, to nie zabawa, Anno.
— Dla mnie to nawet farsa — dorzucił Oskar.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/203
Ta strona została skorygowana.