Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/211

Ta strona została skorygowana.

dła na nią ukrywszy twarz w dłoniach. Pomimo odrzucenia fotografji, oczy Andrzeja stały przed nią jakby żywe. Bała się odsłonić własnych źrenic, by nie ujrzeć go tuż przed sobą. Czuła, że stoi przy niej i na nią patrzy.
Przerażenie paraliżowało ją i dwa sprzeczne uczucia: szalone pragnienie ujrzenia wizji Andrzeja i lęk paniczny przed tym widokiem. Zwyciężyłoby pierwsze, gdyby nie nowe uczucie nadpływające ku niej jakby masą czarnego iłu. Uczucie wiarołomstwa względem Oskara. Przysięgała mu wierność, a oto zdradza go myślą — o tamtym, całą istotą jest przy tamtym, będąc żoną Oskara.
— Ach głupstwo! kochałam tylko Jędrka! — odsuwa Andzia czarny ił od sumienia swego.
Szmery w pokoju rosną. Andzia słyszy słowa niewidzialnych mar.
...Przysięgałaś, bądź wierną.
...Spójrz Hańdziu, mój pąku szkarłatny, spójrz na wizję moją, bo oto duchem stoję przed tobą wywołany twą tęsknotą, bo kochałaś i kochasz mnie jednego i... wierną... jesteś... mej pamięci — szły szepty do Andzi z głębi pokoju, a huk za oknem zdawał się je powtarzać i akcentować każde słowo, bolesną trucizną nasiąkłe.
Wiła się w męce. Wizje szły jedna za drugą, jakby nasuwane ręką Andrzeja, który stał przed nią.
...Cichy kościółek parafjalny na Wołyniu, świece na ołtarzu goreją, z chóru płynie hymn weselny, przed ołtarzem stoi Jędrek i trzyma ją, Andzię, za rękę, stuła ich wiąże, ślubują sobie wieczną miłość i wiarę. Ona w białej sukni w welonie i w wieńcu: czysta, dziewicza, kochająca, kochana świętem uczuciem.
Wizja zmienia się.
...Prokopyszcze takie, jakie Andzia zna z fotografji, fantazją je sobie dopełnia.
Więc ogród pełen kwiecia, mnóstwo róż purpurowych, posąg bogini Cerery. Hańdzia z Jędrkiem (są już mężem i żoną). On całuje ją w usta i cichym słodkim głosem mówi „mój pąku szkarłatny”, ona tuli głowę do jego piersi i zapłoniona szepcze: „Już nie pąku, Jędruś, już nie pąku“. Śmieją się oboje radośnie, jak dzieci.
Wizja zmienia się.
„Temnyj hrad, dąb; Andrzej konający, jego wzrok błędny... i ostatni, rozpaczy okrzyk:
...Hańdzu! Hańdziu!...
Wizje płyną gwałtownie.
...Noc, bory ciemne, zasnute srzeżogą śnieżnej mgły, wóz zasypany jedliną, dokoła pochodnie, śpiew litanji, skrzyp kół