Dopiero teraz...
Horska przebiegła myślą cały rok od czasu ślubu i smutnie westchnęła.
Miewała dobre i wesołe, nawet rozkoszne chwile, lecz to nie było to, o czem marzyła. Krzepiła się ciągle nadzieją, że i jej ideały będą z czasem uznane przez niego i, że szczęście ciche a harmonijne zapanuje wśród nich już na zawsze. Ufała Oskarowi i przywiązała się doń serdecznie. Dręczyła ją jednakże rozrzutność męża, nie mogła go od tego powstrzymać. Delikatność nie pozwalała jej na wyraźne wymówki, ponieważ wydawał dochody z jej majątków. Jednakże sumy płynące przez jego ręce niepokoiły ją.
Z depeszą w ręku i dziwnym niesmakiem i wstydem szła do domu. Wezwała do siebie Hadziewicza.
— Panie, potrzebuję zaraz sporo pieniędzy, ale jaknajprędzej.
— Ile potrzeba?
— Dziesięć tysięcy — wykrztusiła.
Hadziewicz spojrzał na telegram, leżący przed Anną na biurku i domyślił się wszystkiego.
— Ach, to mąż pani potrzebuje tych pieniędzy — rzekł z pewną goryczą — tylko nie wiem skąd weźmiemy? Odjeżdżając za granicę zabrał pan bardzo dużo, mamy wiosnę, krescencja zeszłoroczna już poszła, czynsze wybrane.
— A gorzelnia, młyny, tartaki?...
— Detyno, przez jesień, zimę i wiosnę wybrano z majątków do stu tysięcy rubli.
— Wiem, ale czyż to już wszystko.
— A wszak nie można wszystkiego wyczerpać.
— Dziesięć tysięcy rubli trzeba koniecznie wydobyć i to prędko. Niech się pan o to postara, mój drogi panie.
— Hm! Ot i kłopot. No niema rady. Weźmie się trochę z gorzelni, z młyna w Drakowie, a już najwięcej da tartak wilczarski, trzeba tam jechać.
— To długo potrwa. A poręby?...
— Sprzedane. Chyba jeszcze wyduszę co od dzierżawców.
— Nie, niech pan tego nie robi, broń Boże.
— Wierzę detyno, że to nie miłe, ale jak zabraknie?... Ej Bożesz ty mój święty, żeby nie gospodarka pana Kościeszy, perły by to były nie majątki. Taki las drakowski wyciąć, sumienia zabrakło. Co tam zostało?... świeczki. A byłyż tam dęby, a sosny, a buki, choć na wystawę, to i poszło! Woda poniosła do Gdańska. Oj zarobił pan Kościesza na bindugach, grube pieniążki spłynęły do kasy turzerogskiej.
— Niech już pan nie mówi.
— Co tu ukrywać, pani sama o tem wie dobrze. A obora toporzyska nie przetrzebiona? co piękniejsze sztuki to Wereżba
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/226
Ta strona została skorygowana.