Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

Andzia zabujała silniej fotelem, Lora zauważyła jej wzrok pytający.
— Nie pytaj Anuś jakim sposobem, nie pytaj!... Widzisz... trochę grałam szczęśliwie, bardzo szczęśliwie. Piękna, młoda dziewczyna zawsze znajdzie tu opiekuna, miałam wówczas dziewiętnaście lat, jesteśmy rówieśnicami, jakież inne nasze drogi! I czy wiesz, nie zazdrościłam tobie, było mi tak jak zawsze pragnęłam, no, cokolwiek inaczej... z początku. Weszłam w ten lej tutejszy, który słabych ciągnie na dno.... ja obijałam się trochę o złote jego ściany, lecz nie zepchnięto mnie w głąb. Mam spryt duży i urodę, umiem te dary wyzyskać, wierzę w siebie nieograniczenie.
Zaległa chwila ciszy. Tarłówna nie odrywała oczu zamyślonych od pięknej kuzynki. Sama była bledszą niż zwykle. Biały, lekki szlafroczek i warkocze czarne, spuszczone na przód figury, które wiły się lśniąc jedwabiem miękkim, nadawały jej wyglądu jakby jakiejś kapłanki, słuchającej w skupieniu spowiedzi jawnogrzesznicy. Spytała cicho.
— Więc takie życie dało ci zadowolenie?... A kiedyż poznałaś twego męża?...
— W rok po przyjeździe na Riwierę. Odrazu oszalał za mną, przejrzałam go na wylot i zaczęłam grę. Powiedziałam sobie, że on będzie moim mężem. Kolosalnie bogaty Rumun, viveur w całem znaczeniu, łatwowierny, zapalny i... głupi. Ha, ha, ha!... Przytem nazwisko podobało mi się. Utrzymałam nasz stosunek ceremonjalnie aż do ślubu, którego zażądałam jako jedyną drogę... do mnie... Dziwisz się?...
— I on uwierzył w twą... niepokalaność?...
Lora parsknęła śmiechem.
— We wszystko wierzył byle mnie posiąść. Myślę, że tylko w takich podnietach Jowisz zamieniał się w woły i węże. Robiłam z Nordicą co chciałam, przeistoczyłam go w baranka, żebrał u moich nóg. Nie i nie... Wściekłość go porywała. Po ślubie wynagrodziłam mu mękę... Och, trzeba być niekiedy wyrozumiałą. Oddawałam mu się z taką pasją, tyle ognia i mistrzowskiego rozpasania miał odemnie, że zmysły doprowadzały go do obłędu. Szalał...
— A ty Loro?... Czyś go kochała?...
— Kochać?... Ach nie! tego uczucia zupełnie nawet nie znam. Rozpalał mię tylko, do wściekłości doprowadzał... wkrótce się wyczerpałam... ostygłam.
— Więc tylko zmysły i zmysły? — wybuchnęłą Andzia. — One wiodą ludzi do grzechu, który nazywają rozkoszą, one wytwarzają takie szały?... Czy wy jesteście — ludźmi, czy karłami ludzkimi?... Czy to jest piękno, czy rynsztok plugawy, te wasze zapały, ten wasz szał?...