— Spaliłam, nie wierząc w taką potwarz, lecz gdy otrzymałam twój telegram z Monte, zgnębiona byłam bardzo.
— Ach, więc to już intryga celowa. Czy nie domyślasz się kompozytora tych utworów?...
— Nie mam pojęcia.
— Ja zaś jestem prawie pewny.
— Że kto?...
— Kościesza.
— Oskarze!
— Per Bacco! tylko on, jest to jeden z najniewinniejszych środków, któremi Kościesza operuje.
— Ależ to byłaby podłość!
— Do której Kościesza nie jest zdolnym?... Czy tak?...
Andzia nie znalazła odpowiedzi.
Horski zaśmiał się i podarł list na strzępy.
— Finita la comedia!
Andzia zaniepokoiła się.
— Jeśli to sprawka Kościeszy, to widać, że on już coś knuje przeciw nam, bądźmy ostrożni. On gotów na wszystko, on może zechce oderwać cię odemnie dla.... zemsty.
Oskar rzucił cygaro i przygarnął żonę do siebie.
— Niech ci takie błahostki nie zakłócają spokoju. Nikt mnie od ciebie nie oderwie, jesteś dla mnie uosobieniem piękna, wdzięku i rozkoszy.
Anna zarzuciła mu ręce na szyję z szeptem żałosnym.
Oskari mój, pamiętaj, że ja tylko ciebie mam na świecie i pragnę być dla ciebie jedyną. Ty masz matkę, siostrę, rodzinę — ja nikogo prócz ciebie. Jeślibyś ty mnie... dla jakiejś kobiety...
— Bez tragedji, Anni, masz dla mnie tyle uroku i ponęt, że bądź spokojna. Zbyt gorącym ogniem rozpaliłaś do siebie moją krew, to wyklucza wszelkie apetyty do innych kobiet. Nigdy żadnej nie pożądałem tak... jak ciebie.
Pochylony nad nią zapamiętał się w upajających pocałunkach.
Ale pieszczoty męża nie uspokoiły Andzi. Przeciwnie, jego słowa, namiętność z jaką cisnął ją do siebie zbudziły w jej duszy znowu jakby echo odległe, niepokojące, które niosło ku niej właściwe określenie uczuć Oskara. Odczuwała w jego słowach jakiś brak i to coś, co mu na usta nie wpadło, co w słowach swych wykluczył, było właśnie dla niej najcenniejsze.
Echo zbliżało się, słyszała je coraz plastyczniej.
Oskar uczucia swe dla żony illustrował pieszczotami, Andzia zaś drżała, nie z fizycznej lecz z duchowej podniety, bo oto echo odległe nadleciało i zmieniło się w głos huczący w jej mózgu, aż do bólu.
— On mnie tylko... tylko pożąda.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/230
Ta strona została skorygowana.