— Ph! Dziwaczne żądanie. Ty Anni miewasz czasem pomysły...
— Zupełnie dzikie, już wiem. Ale pomimo to nie ustępuję i musisz mi dać słowo, że więcej zbytków robić nie będziesz.
— Więc ci daję słowo, nawet honoru, że ilekroć razy przyjdzie mi fantazja ustroić cię w coś pięknego, to choćby to było najcenniejsze... ustroję zawsze.
Andzia, nie chcąc mężowi psuć humoru, obróciła wszystko w żart.
Ewelina urządziła solenizantce największą przyjemność. Kilkanaścioro dzieci, już z nowej ochronki, poubieranych w stroje małorosyjskie, wystąpiło z życzeniami dla swej pani. Powinszowanie wypowiedziały wierszem ułożonym przez Hadziewicza, poczem cała gromadka zaśpiewała piosenkę Szewczenki. Andzia wzruszyła się do łez, zwłaszcza, gdy dzieci otoczyły ją wieńcem zbóż i kwiatów, wykrzykując ostatnie strofki powinszowania:
„Szczob ty nas, pani wsegda lubyła
Wsiakoho dobra uczyła.
My budem z toboju do starosti żyty
O szczastje dla tebe Boha prosyty“.
Horska oprowadzała gości po nowym budynku ochronki, wtajemniczając ich w programy swe i projekty. Obywatele okoliczni pochwalali gorliwie jej czyn.
Goście z zagranicy chłodniej, krytykując trochę i udzielając rad swych dla podniesienia instytucji. Oskar był najobojętniejszy.
Drohobycki nie wytrzymał, pochwycił chwilę odpowiednią i rzekł cichszym głosem, patrząc na Andzię uważnie.
— Wprowadza pani w czyn ideały Andrzeja, były to wspólne projekty państwa, o ile słyszałem.
— Tak, odrzekła Andzia. To zaledwo początek, chcielibyśmy tu zrobić dużo więcej... i da Bóg, że się starania nasze urzeczywistnią.
— Więc pan Horski ożywiony jest tym samym duchem?...
Drohobycki umilkł, choć rozumiał wszystko.
Janusz Kościesza zawołał do gości.
— Tu brakuje mego papy, zarazby chamskie bachory poprzepędzał na cztery wiatry, jak zrobił w Turzerogach, po wyjeździe Andzi zagranicę. W dodatku ochroniarka, wcale szykowna facetka nie chciała z papą romansować, taka harda! Papa się rozjadł i w parę godzin... Trach! ani ochronki, ani ochroniarki. U nas tak się robi.
Obecni ze zdumieniem spoglądali na chłopca, który z najbezczelniejszą miną opowiadał o ojcu któremuś z młodszych panów wstrętne anegdoty.