— To jest życie Andziu, esencja życia, jego paliwo główne, jego byt, jego poezja...
— Nieprawda! świat nie jest tak lichym, poezją jego nie mogą być zmysły. To fałsz! To tylko ludzie zwyrodnieli, odrzuciwszy wszystko co głębokie, co święte, co wielkie, zostali przy małostce, bo najwygodniejsza, bo daje rozkosz fizyczną. Nie znacie duchowej: do tamtej trzeba się wznieść, tę waszą łatwiej osiągnąć. Podstawą życia jest...
— Pieniądz i rozkosz! — dokończyła Lora.
Tarłówna opadła ciężko na fotel.
— A miłość potężna, święta?... wszak z niej wszystko wypływa — szepnęła ciszej. — Ona także budzi szały, ona daje natchnienie bardzo szeroko zakreślone, twórcze, ona promieniuje... Miłość... pozwala ogarniać przestworza rozległe, nad miarę umysłu ludzkiego. Zapał, zachwyt, urok szał, nawet i szał podniety zmysłowej, ale poczęty z miłości — jej twór, jej wykwit... Genjusz miłości daje taki war we krwi, to jego dzieło, wtedy tylko... czaruje.
— Mylisz się Aniu! Wtedy daje najczęściej cierpkie owoce, zawodu, lub... kir wieczystego smutku, jak tobie naprzykład.
— Wówczas nawet cierpienie jest miłością. Taki ogrom nie maleje, nie ginie.
— Ale się nim przesyca. To siła, przyznaję, lecz nie dla każdego dostępna. Zmysły au naturel upajają wszystkich, bo to realność, to potrzeba fizyczna, to wola organizmu, to wreszcie rozkosz! Miłość jest upojeniem?... dobrze, ale i męką. Wreszcie powtarzam, taki kwiat nie na każdem podwórku zakwita. To lepiej. Nie byłoby w życiu głównego barwnika, gdyby tylko miłość duchowa rozdawała szały. I... cóżby robiły kobiety, których jest większość na świecie?...
— Ach, w ten ton uderzasz...
— Bo ważny, moja Hańdziu. Miłość przy wszystkich swych hojnościach daje niezaprzeczenie zazdrość i... pragnienie wyłącznej przynależności. Wszelkie recepty na wiarę i zaufanie śmiało rzucić można w piec. Gdy się kocha, zazdrość wkracza z taką pewnością do uczuć ludzkich, jak... ach! no, jak żandarm na granicy Rosji wołający o paszport. Jest to nieodzowne, bezwarunkowe. Czyli, że miłość nakłada pęta, na obie strony, męską i kobiecą. Kochasz i jesteś niewolnikiem tej miłości.
— Ona wygładza taką niewolę, czyni ją nietylko znośną, lecz... drogą.
— Bon! ale tymczasem należycie do siebie, a co robią inni? ci, którym nie sądzono było kochać i trafić na miłość?...
— Paradoksujesz Loro. Tak stawiać kwestji nie można.
— Poczekaj, ja jeszcze chcę mówić o parze zamkniętej w kręgu miłości. Czy ty myślisz, że to uczucie szczytne daje zarazem ślepotę i głuchotę na wszelkie blaski i melodje świata?...
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/24
Ta strona została skorygowana.