Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/245

Ta strona została skorygowana.

Zachłysnęła się łzami, lecz zwalczyła słabość. Wyciągnęła do niego rękę ruchem stanowczym.
— Oddaj mi krzyżyk, oddaj natychmiast!
Oskar patrzał na nią, lubował się widokiem jej wzburzenia i stwierdził, że jest piękna w tej nowej przemianie. Żądza zmysłów rozigranych ugryzła go na nowo. Podsunął się do niej pożądliwie, ręce mu drżały szaloną namiętnością. Wyciągnął ramiona.
— Proszę, oddaj mi krucyfiks — powtórzyła.
— Jesteś piękną, Anni, kobiecie pięknej wybacza się wszystko... pójdź...
Cofnęła się żywo, rzuciła mu spojrzenie pełne wzgardy i odeszła w stronę ruin.
Horskiemu twarz drgała kurczowo. Gniew wzbierał w nim, ale hamował się znakomicie. Zapalił cygaro i wolno podążył za żoną. W miarę jak się do niej zbliżał wypełzał mu na usta wyraz zjadliwy, ironiczny a zarazem tryumfujący. Zrównał się z Andzią w bramie zamczyska.
— Chcę z tobą pomówić — rzekł twardo.
— Jeszcze?....
— Nie myśl, że w tej samej sprawie. Ta kwestja zakończona. Wyraziłem ci moje żądania i musisz się do nich zastosować. Teraz powiem ci inne postanowienie moje, także nieodwołalne.
Widząc chmurny, lecz pytający wzrok Anny i jej twarz bladą, z niewygasłem jeszcze wzburzeniem, Oskar uśmiechnął się sarkastycznie i pod tym uśmiechem trzymał Andzię w niepewności długą chwilę.
— O co chodzi? — spytała niechętnie. Wyglądasz jak szydzący demon.
— Chcę ci oznajmić, że parę tygodni wyjeżdżamy do Hurlestone-House na stałe.
Młoda kobieta przeraziła się.
— Skąd taki projekt, co to znaczy?...
— Nadmieniłem ci już kiedyś o tem.
— Myślałam, że żart.
— Wówczas był mętnym projektem, teraz rzecz jest zdecydowana. Zamieszkamy w Anglji. Mam prawo i oderwę cię od tych twoich pamiątek, zaczarowanych świątyń... wspomnień. Per Bacco! musisz żyć mojem życiem i dla mnie, bez podziału.
— Oskarze! ty mnie nie rozumiesz...
— Za pozwoleniem, nie sądziłaś chyba, że zgodzę się biernie i stale mieszkać w twoich dobrach? Taka kombinacja, pomijając inne względy, nie zgadza się z mojemi zapatrywaniami. Żonę chcę mieć u siebie, nie zaś być u żony na posadzie.
— Ależ Oskarze, jak ty się wyrażasz, tu jest nasz wspólny cel i obowiązek, tu nasza placówka pracy, czynu.