Anna powitała go bardzo chłodno, on patrzał na nią pilnie, z nieukrywanem zdumieniem i ironiczną fałdą koło ust. Przemówił szatańsko syczącym głosem.
— Widzę, że nie posłużyło pani małżeństwo: zdrowie, piękność i... fortuna utonęły w morzu na brzegach Anglji. Przepowiedziałem to odrazu usłyszawszy o awanturniczym ślubie pani, a gdy poznałem jej męża...
— Myli się pan, że fortunę pochłonęła tylko Anglja, początek upadku moich majątków datuje się dużo wcześniej, sięga bowiem czasów, kiedy byłam pod pańską opieką.
Kościesza zmieszał się.
— Jest pani źle poinformowaną.
— Nie potrzebne mi były informacje, miałam fakta. Ale zostawmy tę kwestję na boku, jako przedawnioną. Czego pan sobie życzy?...
— Przyjechałem z propozycją. Chcę kupić wyręby po sprzedanych lasach wilczarskich mianowicie — pustosz po Krasnej duszohubie i Medwedówce. Pieniądze otrzymane za te grunta w połączeniu z resztą sumy za Temnyj hrad, którą pani ściągnęła tak gwałtownie, pozwolą jej pokryć całkowicie zobowiązanie względem Janusza, no... i dadzą jej możność żyć jako tako, zanim przybędą nowe dłużki mężulka.
Anna zadrżała z oburzenia niesłychanego.
— Jakto, pan ośmielając się robić mi propozycje sprzedaży ziemi, żąda jeszcze abym spłacała wszystkie weksle pańskiego syna?...
— Spłaca zwykle ten, czyje nazwisko figuruje na podpisie. Pani je wszakże sama podpisywała.
— Przecie to jest fałszerstwo, mój podpis podrobiony, czyż pan o tem nie wie?...
— To mnie mało obchodzi, fakt faktem, że podpis istnieje i, że do pani należy długi te uregulować.
— Ależ to jest tylko moja dobra wola, moja naiwność, moja łaska, słyszy pan?... Janusz popełnił podwójne oszustwo, podrobił podpis i wymienił mi sumę więcej niż o połowę mniejszą od rzeczywistej. Do tamtej byłam przygotowaną i spłaciłam ją, ale ta kolosalna nadwyżka przeważyła szalę mej cierpliwości, nie mam na uregulowanie tej sumy i nie chcę o tem myśleć.
— Wiem, że pan Horski kasę pani dzielnie wentylował i dlatego chcę kupić grunta po lesie, aby pani mogła jeszcze żyć.
Anna zawrzała gniewem.
— Uprzedzam, niech się pan nie łudzi, nie wydostanie pan odemnie ani kawałka ziemi.
Kościesza patrzał na nią z gryzącą ironją.
— Nie sprzeda mi pani tych wyrębów?...
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/282
Ta strona została skorygowana.