Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

nie zdziałała, żadnego czynu epokowej, historycznej doniosłości, jednak wielbiono ją, stawiają jej pomniki. — Jeśli postać jej nie będzie miała większej karty w historji, to zarysuje się w literaturze. Jestem pewny, że Elżbieta zmartwychwstanie na tem polu; że ją jakiś talent zamknie w poetycznej, lub prozaicznej formie: jako typ zasługuje na to, jest niepospolity, nadaje się do fantazji. A propos, pani bywa niekiedy także podobną do Elżbiety.
— Ja?... Cóż znowu!
— Często robi pani wrażenie, że tylko istotą cielesną przebywa na ziemi, duchem zaś błąka się gdzieś...
— Także na ziemi, panie, tylko daleko stąd, bardzo daleko. Duchem gonię za duchami tych, którzy niestety są już po za realnością i męczy mnie wątpliwość, czy im tam lepiej niż mnie, czy jeszcze gorzej? Ach, gdybyż wiedzieć!
— Czy pani zajmowała się kiedy spirytyzmem?
— Nigdy.
— To niekiedy bywa ciekawe, zwłaszcza dla natur przeczulonych, tak jak pani i wierzących głęboko w nieśmiertelność duszy. Pani byłaby nawet wyborne medjum. Niech pani spróbuje eksperymentów spirytystycznych; może się pani uda wywołać jakie zjawisko nadprzyrodzone, jakiegoś ducha? Bywałem w Paryżu na seansach i niekiedy wychodziłem zdumiony, zwłaszcza, gdy medjum powiedziało mi raz jeden szczegół z mego życia, którego nikt z obecnych nie znał, było to bowiem zupełnie moje własne przeżycie, powiem duchowe. Ten fakt trochę mnie zastanowił, że jednak jest coś niezbadanego, co prawie samo narzuca się nauce, aby zostać odkrytem. Uczęszczałem potem często na seanse. Moja matka jest spirytystką zapaloną.
— A w sny i wróżby czy pan wierzy? — spytała nagle Tarłówna.
— Wierzę trochę w chiromancję, to już jest nauka. Ale sny?... zabobon.
— Jednak ja miałam w życiu parę snów znaczących i te mi się okrutnie sprawdziły. A także wróżba starej cyganki, straszna wróżba sprawdziła się. Przeraża mnie, że wróżba ta nie jest jeszcze wypełniona do kresu.
— Niechże pani nie oczekuje na jej rezultat końcowy, to panią pogrąży na dno melancholji. Stanowczo jest pani także za mało ucieleśnioną, nazbyt mistyczną. Zaczynam wierzyć, że takie dusze jak pani mogą nawet nie umierać i trwają...
— Wogóle nie posiada pan tej wiary?...
— Naturalnie, że nie. Czyż mogę wierzyć, że istoty na wskroś zmysłowe, nędzne, bezczelne, podłe, albo takie biernie małe, bezmyślne, żyją życiem pozagrobowem?... No, proszę pani, co one tam zbudują?... a jeśli tam się dopiero mają udo-