Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

Na twarzy Andzi pojawiła się wyraźna przykrość, ze szczerem zmartwieniem spojrzała na Horskiego, szukając u niego obrony przed nienawistnym hrabią, który prześladował ją swą adoracją, ilekroć znalazł sposobność. Oskar zrozumiał obawę Andzi. Odezwał się do Nordicy obojętnie.
— Dlaczego właściwie pan ma prowadzić samojazd?...
— To proste. Jestem właścicielem automobilu, a dla gości zostaje tylko pięć miejsc.
— W takim razie pozwoli pan, że go zastąpię?
Nordica niezbyt lubił Horskiego i od razu przeczuł, że przy nim będzie się czuł skrępowanym wobec Hańdzi. Ona zaś przypadła mu bardzo do gustu. Lepiej zdać kierunek tamtemu i mieć większą swobodę.
— Staram się zawsze zadowolić swoich gości... jeśli więc zrobi to panu przyjemność... ustępuję...
— Dziękuję — odrzekł Horski, i matowy wzrok przesunął po oczach Andzi jakby mówiąc: teraz twoja rola. Ona w lot odgadła jego zamiar.
— Ja usiądę przy panu, lubię mieć przed sobą przestrzeń.
Horski skłonił się nisko, z żywem zadowoleniem na twarzy, którego już nie maskował.
Nordica zaskoczony i zły, zaczął energicznie protestować, hrabia Humbert również, ale Tarłówna była niewzruszoną. Lora wolałaby nie mieć męża obok siebie i jeszcze próbować swego czaru i kokieterji na Horskim, lecz już nic nie mówiła, trochę się tylko nadąsała.
Wsiadając do samochodu, Andzia ujrzała naprzeciw, na trotuarze mężczyznę w średnim wieku, z sumiastemi wąsami i chytrą twarzą, który przyglądał się jej i całemu towarzystwu z nieukrywaną uwagą. Widocznie śledził ją, gdyż głównie na nią patrzał. Tak może wygląda szpieg? — pomyślała Andzia.
Owiało ją chwilowe, niemile uczucie.
W samojeździe Oskar ujął ster pewną ręką. Spojrzał na Andzię bokiem; z pod zmrużonych powiek i rzekł cicho:
— Będzie pani za chłodno w tym lekkim płaszczyku, pojadę bardzo szybko.
— To dobrze, ale znowu nic nie zobaczymy w takim pędzie.
— Niech pani dziś nie liczy na zwiedzanie. Uczynimy to innym razem, we troje, jak dotąd.
Zawołał do nich Nordica z przedniego siedzenia.
— Jesteśmy gotowi, panie Horski.
— Powierzamy się pańskiej opiece — dodała Lora — i obawiam się trochę o naszą całość. Może pan dostać zawrotu głowy... nad przepaściami. Ha, ha.
Horski nic nie odpowiedział puścił w ruch maszynę. Pomknęli.