Ekspres, dążący z Warszawy do Nicei i Canne, wpadł z impetem pod halę dworca w Vintimilli i stanął jak wryty. Okna zapełniły się sylwetkami eleganckich pasażerów.
Granica Francji. Rewizja.
Ale pociąg luksusowy ma swe prawa wyłączne. Urzędnicy francuscy weszli do wagonów i z lekkim ukłonem, grzecznie pytali jadących, czy nie wiozą rzeczy kwalifikujących się do oclenia. Ceremonja ta nie trwała długo, lokomotywa bowiem huczała, dymiła, wyrywając się gorączkowo do biegu.
W jednem z okien wagonu, lśniącego lakierami, przypruszonego pyłem włosko-austrjackim, ukazała się drobna, blada twarz i wielkie, czarne oczy, patrzące z ciekawością. To zaciekawienie błyszczące w źrenicach, o głębi tęsknej, nawet smutnej czyniło wrażenie kwiatu kolorowego na czarnej glebie.
Hańdzia Tarłówna oparła się na oknie spuszczonem i wychyliła głowę z poza ram okiennych, rozglądając się z zajęciem. Postać jej smukła, w jedwabnym, szarym płaszczu zakołysała się wdzięcznie; włosy czarne, obfite, okrywał kapelusz podróżny, owinięty popielatym welonem. Z pod ronda widać było sute, błyszczące jak lawa, pukle rozdzielonych włosów nad czołem. Brwi gęste i wąskie, zarysowane nisko od nosa i przy końcach wzniesione nieco w górę, ściągały się jakby w skupieniu myśli, czy nagłej tęsknoty. Spoglądała na tłumy przepychające się w różnych kierunkach, słuchała gwaru, szumu, tartasu charakterystycznego na wielkich dworcach kolejowych. Pojedyńcze słowa francuskie, włoskie, angielskie, niemieckie, wpadały do uszów Andzi, tworząc zupełną wieżę Babel. Czasem jakiś głos wyrzucił słowo polskie, wówczas Tarłówna wychylała się głębiej, szukając rodaka. Odczuła czyjś wzrok na sobie. Spojrzała w tę stronę. Na platformie, blisko jej okna stał wysoki i szczupły mężczyzna, na pierwszy rzut oka Anglik, wygolony starannie, z twarzą bardzo rasową, ale bezbarwną. Cerę miał śniadawą, matową zupełnie, lecz nie chorą. Oczy ciemno-siwe, z odcieniem zielonkawym, utkwione były w An-
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/7
Ta strona została skorygowana.
I.
Ku przeznaczeniu.