— Wówczas się pan przekona, czy są siebie warci.
Robert spojrzał na Horskiego, a widząc jego twarz kamienną prawie, zdumiał.
— Cóż to nie podoba się panu panna Tarło?...
— Nie było chyba o tem mowy?
— Czyż pan jest naprawdę taki zimno-krwisty Anglik, jak twierdzi Lora?....
— Pani Lora tak mnie określa? To ciekawe. Brwi Horskiego posunęły się wysoko w górę, usta musnął uśmiech napół ironiczny. Cała twarz zadrgała rozbawionym wyrazem.
Nordica nie dostrzegł nic, mówił dalej.
— Panna Tarło jest luksusowa kobieta, bierze się do niej bardzo hrabia Humbert.
Horski wzdrygnął się.
— Jak pan powiedział?...
— O la la! No, zajęty nią jest, bogata, więc może się nawet o nią starać.
— Jakto o narzeczoną będzie się starał?....
— A cóż to szkodzi? Nie poznaję pana, panie Horski. Ja osobiście wolałbym, żeby wyszła za Smoczyńskiego, lepiej jak jej posag zostanie w naszej rodzinie. I jeszcze.... taka kobieta pyszna, przy mazgaju, jakim zdaje się jest Jan, nasuwa nadzieje bardzo korzystne. — Zaśmiał się rubasznie. Poufałym ruchem położył dłoń na ręku Oskara.
— Pan to rozumie ha, ha, ha!...
— Rozumiem panie, rozumiem. Teraz ja winszuję zakusów.
Ktoś odwołał Nordicę. Horski szedł sam. Myślał:
...Osioł ten Bredov. Lora nazywa mnie zimnokrwistym... Hm... sprytna!... Odgadła, że już do niej wrócę. Kobieta tego pokroju co ona, gdy czuje, że już dla kogoś... straciła smak, zaczyna wynajdywać przyczyny nie w sobie, ale w nim. Ciekawe...
...Śliczna Annie... bardzo bogata... nie przeczuwałem nawet... Lora nic o tem nie mówiła. Chce ją zachować dla braciszka. Sądziłem... że niezamożna, ojczym jakiś barbarus, nie miała się gdzie skryć... tu uciekła... do tej kuzynki, u niej mieszka.
... Bogata... Oh, to ogromny plus... a tak się skromnie ubiera...
... Poznali się na niej wszyscy... jednak na Riwierze ja pierwszy... odrazu w Vintimilli...
Czyli to moja zdobycz... A gdyby?...
Och, och, najpierw od tamtych trzeba ocalić... Chcieliby ją poźreć na surowo.
...Śliczna Annie... Hańdzia jak ją nazywają... Hań... dzia...
Horski przyspieszył kroku, zrównał się z towarzystwem.
Wkrótce weszli na szczyt góry zamkowej, na placyk obmurowany z widokiem na morze, Promenade des Anglais, Palais
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/74
Ta strona została skorygowana.