Jerzy z mieczem ognistym... Widziałem gdzieś taki obraz; ś-ty Jerzy zwalcza smoka. Tu rolę smoka ma pan Smoczyński, ale skąd wziąć świętego tak na zawołanie. Hm!...
— Pan sobie żartuje, a to jest sprawa bardzo poważna — rzekła Ewelina z urazą.
— Wiem pani, to jest nawet kwestja całego życia panny Anny i dziwi mnie, że oczekujecie cudu, mając taki proste wyjście.
— Jakież, panie mój?... Jakie?...
— Zerwać z panem Smoczyńskim, obejdzie się bez interwencji cudu. Panna Anna sama powinna to zrobić, skoro nie czuje odwagi do tego małżeństwa.
— A tak! Niech pan przekona Andzię. Niech jej pan wytłumaczy.
— Ja nie mam do tego prawa, ale gdybym je osiągnął...
Myśl swoją zawiesił w powietrzu. Ewelina spojrzała na niego zdziwiona.
Horski wkrótce pożegnał ją. Wychodząc z willi był zamyślony, jak zawsze zimny i obojętny. Lecz ktoby go znał bliżej, ten by dostrzegł w wyrazie jego twarzy jak i w całej postaci pewien odcień tryumfu. Uśmiech wesoło szyderski mignął na jego wargach... błysnęła myśl:
...Strzeż się panie Smoczyński... albowiem święty Jerzy może objawić się... w Monte-Carlo....