wierszami. To co starała się uczynić dla Janą jasnem to w słowach jej, niby na kliszy, odbiło się bardzo ciemno. Andzia pisząc pod dyktandem silnej woli i obowiązku, do którego w sumieniu swem poczuwała się, nie spostrzegła, że dusza jej krzycząca protestem, każde słowo listu natchnęła tragizmem. Nie można go było wyczytać, ale się go czuło. Styl, ton, zdania, wyrazy w liście zawarte, dążyły do Jana razem z tchnieniem jej ducha, bezświadomym, subtelnością swą przeczącym plastyce słów. List poszedł. Tarłówna chciała pozyskać spokój choćby chwilowy; bawiła się.
Horski oblegał ją zręcznie, Nordica i Humbert natarczywie, zagłuszali sobą starania Horskiego. Andzia ich nie odczuwała. Oskar był w jej oczach dobrym przyjacielem, godnym szacunku, ufała mu i lubiła go bardzo bez najmniejszych podejrzeń. O tem, że i on chciał ją zdobyć dla siebie nie przyszło jej nawet na myśl.
Chwilowe wrażenie, odniesione po rozmowie z nim w czytelni Kasynowej, powtórzyło się parokrotnie, zawsze na krótko i tłumaczone zaufaniem, wdzięcznością dla niego. W takich momentach Horski widywał w niej lekką kokieterję względem siebie, zupełnie bezwiedną, będącą jakby skupieniem jej wdzięku przyrodzonego. To go podniecało silniej. Czuł się na dobrej drodze do swego celu, tembardziej, że konkury Humberta Andzia przyjmowała z pogardą; lekceważyła Włocha, traktując Nordicę w podobny sposób, nieco delikatniej ze względu na Lorę. Było to zbyteczne, bo Robert od żony nic lepszego nie otrzymywał, sam zaś postępował zupełnie dowolnie, nie licząc się z nią. Teraz zapałał do Andzi, okazując jej swe zachwyty bardzo wyraźnie.
Anna w zabawach różnych i wesołości własnej umiała wybornie zachować miarę, co krępowało obu panów, ale dostosowywali się do jej wymagań z pozorną tożsamością etyki, byle nie spłoszyć ofiary. Wyglądało to na skradanie się ciche lampartów, by nie zbudzić czujności gazelli, na którą obaj urządzili zasadzkę. Horski był trochę w roli strzelca, widocznego dla drapieżników, lecz w postawie niepewnej... śpi czy czuwa?... Ostrożność zachowywano z obu stron.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pewnego wieczoru po odbytej wycieczce statkiem, na morzu, Andzia i Ewelina powróciły do domu. Horski pożegnał się z niemi do następnego dnia.
Wkrótce po odejściu Horskiego Nordica zaczął namawiać panie, na spacer samochodem przy księżycu, korzystał z nieobecności Horskiego, ale postępował tak, aby Andzia nie domysliła się tego. Ponieważ noc była wyjątkowo piękna, Anna zaś podniecona wycieczką morską, projekt został przyjęty chę-