tytuł królowej przez tę gromadkę nieświadomych prostaczków rekwedzkich poruszył ją do rdzenia serca. Łzy gorące sypnęły z jej oczu i spadły na głowy pochylone przed nią kornie a miłośnie.
Dlaczego ją tak tytułowali, skąd wynikł ten zapał niepojęty wśród żniwiarzy — Gizella nie rozumowała. Widziała w tem jakąś siłę wyższą, jakiś nakaz przeznaczenia, jakąś potęgę twórczej woli narodu, objawioną przez usta i serca tej drobnej gromadki żniwiarzy rekwedzkich.
Promienista, jak jutrzenka, zalana łzami wzruszenia, zdjęła oto sznur różowo lśniących pereł ze swej szyi i włożyła go na szyję dziewczyny.
— Od Gizelli — rzekła, całując głowę dziewczęcia.
Nie dodała: królowej, gdyż była nią jeno w egzaltowanej wyobraźni tych ludzi, nie dodała: cesarzowej, bo tytuł ten byłby dla niej przykrym w owej minucie.
Reszcie chłopów rozdała z wdzięcznym uśmiechem bławaty, a oni przyjmowali je ze czcią, jak talizmany szczęścia.
Wkrótce wracała do zamku. Żniwiarze poszli za nią, tworząc jakby jej orszak. Na brzegu spotkali ją: jej damy honorowe przyboczne i ulubiona zawsze hrabina Alwi, oraz książę Wenuczy i książę szambelan Phalwi. Wszyscy troje zdumieli się na widok cesarzowej w otoczeniu żniwiarzy, przystrojonych chabrami. Zwróciła się do chłopów i pożegnała ich. Oni pochylili się ze czcią do jej nóg i zawołali chórem:
— Królowo nasza, nigdy nie zapomnimy twojej łaski!
Książę Wenuczy usłyszał i uśmiechnął się zagadkowo. Nie rzekł nic, Gizella porozum iała się z nim oczami. Dopiero gdy wstępowali na tarasy zamkowe przemówił do cesarzowej w zamyśleniu głębokiem:
— Przeczuwałem niemal instynktownie, że wasza cesarska mość stanie się dobrym, zbawczym duchem naszego kraju. Przepowiadam waszej cesarskiej mości, że Rekwedy posiadły w tobie anioła pokoju i szczęścia. Gałązkę oliwną podajesz nam z wysokości swego tronu. Jak w stolicy naszej ojczyzny, Sudkgreście, zastałaś wasza cesarska mość wszystkie serca otwarte dla siebie, tak samo serca ludu naszego są już oddane tobie, być może wolą przeznaczenia, siłą wyroków Boskich, przez twój czar, najmiłościwsza pani. Wybacz, wasza cesarska mość! jestem starym człowiekiem, niech mi więc wolno będzie tak przemawiać do ciebie, pani nasza...
Magnat porwany zapałem położył rękę na sercu i zawołał z ogniem w źrenicach.
— Pani! Rekwedzi już dziś kochają cię i czczą, jak świętą patronkę naszą, której imię istotnie dziwnym trafem
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/111
Ta strona została przepisana.