Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Raz urządzono na leśnej polanie bal kostjumowy cygański. Cesarzowa przebrana w strój cygański, lśniący od cekinów i barw, porywała oczy całego towarzystwa, wróżąc wszystkim dowcipnie. Innym znowu razem nad rzeką wśród ogni sztucznych była odegraną fantastyczna scena, napisana przez Gizellę. Gizella przedstawiała ducha światła, książę Ksywian ducha ciemności, księżniczka Magdalena ducha zgody, łagodzącego spór tamtych dwóch, skłóconych o pierwszeństwo: wnosiła ogień. Po odegraniu tej sceny książę Ksywian znalazł odpowiednią chwilę i rzekł do Gizelli ze źle tajonym smutkiem w głosie:
— Ty, jasny duchu, pozostaniesz duchem światła na zawsze dla wszystkich, kto z tobą obcować będzie, mnie zaś okryje ciemność nocy i w niej zginę, zatracę się jak cień.
— A ja spalę się w ogniu, bo kocham ogień! — zawołała wesoła księżniczka Magdalena, chcąc w nastrój, wywołany słowami Ksywiana wprowadzić inną nutę.
Gizella podskoczyła do niej i zakryła dłońmi jej usta. Oczy cesarzowej były pełne zgrozy.
— Nie mów tak, nie mów! Ach, nie mówcie tak — prosiła z płaczliwym grymasem, jak dziecko. — Czasem takie słowa, wypowiadane niebacznie, chwyta zły chochlik, siedzący tu może blisko i potem ubiera je w kształty realne... Nie mówcie tak.
Cień jakiś padł na obecnych. Gizella zasępiła się i pomimo szczebiotań Magdaleny nie mogła uśmiechnąć się nawet. Nazajutrz rzekła do przyjaciółki:
— Ksywio mnie martwi. On taki smutny...
— Nieszczęśliwy... — szepnęła księżniczka. — Kocha... ciebie, Zili, a wszakże...
— Kto ci o tem mówił? — spytała Gizella surowo.
— Mój ojciec. Zna — serce Ksywiana, bo mu je sam Ksywian odkrył... kocha i cierpi beznadziejnie i nawet podróże go nie uleczyły.
Łzy zaszkliły w oczach cesarzowej, twarzyczka jej zbladła.
— Nie przypuszczałam nigdy, żeby Ksywio... Ach, Leno, to przecie musi być straszne kochać, naprawdę kochać i nie mieć żadnej nadziei!
— A jeszcze straszniej kochać i — nie być kochanym — odparła z westchnieniem Magdalena.
— Ależ ja Ksywia kocham bardzo... — rzekła jakby do siebie — cesarzowa.
— To nie taka miłość, Zili, jakiej on pragnie. Wie piszecie, że kochasz go tak samo, jak Luisela arwijskiego, jak