Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

— Ach, ojczulku! — prosiła Gizella. — Zapewniam cię, że mieszkają, tam ludzie dobrzy, prości, a przecie w wędrówkach naszych niejednokrotnie poznaliśmy przyjazne serca wieśniaków. Daruj mi, że dziś tak nalegam, ale zechciej pójść ze mną do tej osady.
Książę zastanowił się chwilę, poczem skinął głową i rzekł:
— Więc dobrze, idźmy tam, lecz niechciałbym, abyśmy zostali poznani, to już nie nasza okolica.
Gizella klasnęła w rączki i ucieszona pobiegła naprzód, wybierając ze zwinnością górskiej kozicy drogę, wiodącą wprost do światełek. W pewnej chwili wydało jej się, że przemknął przed nią, i wysmukły cień człowieka i zniknął na zakręcie. Książę szedł za nią przyśpieszonym krokiem i co chwila ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem osunięcia się w przepaść. Wreszcie zeszli ze stromych poszarpanych zboczy, przebiegli jedną i drugą przełęcz i dotarli do jakiejś drogi szerokiej, gościnnej. Wkrótce znaleźli się wśród szeregu drzew i kilku chat góralskich. W jednej z nch rzęsiście jarzyły się okna i widocznem było, iż jest tam gwarno, bo właśnie wszedł ktoś szybko do środka, a przez otwarte drzwi buchnęły głosy ludzkie, zmieszane bezładnie ze śpiewką. Ze stojących pod gankiem wózków z wyprzężonymi końmi książę Maksymil odgadł, że jest to zwykła oberża, jakie czuwają na podróżnych przy wszystkich traktach. Zawahał się, czy wejść, ale Gizella stała już na ganku i szepnęła, pociągając ojca za sobą:
— To nic, że to oberża, pozwól, ojczulku, nikt nas tu nie pozna, ogrzejmy się trochę, a jeżeli będzie źle, pójdziemy dalej.
Książę i tym razem uległ prośbie córki, ale zauważył ostrzegająco:
— Zili, pamiętajmy, że tych ludzi zbyt często ponosi żywiołowość natury, zwłaszcza w oberży, gdzie łatwo o posiłek, ale i o nieprzystojną zaczepkę.
— Tę troskę zdaj na mnie, ojczulku — rzekła z pewnością siebie Gizella i śmiało otworzyła drzwi.
Weszli do izby i pozdrowili obecnych skinieniem głowy. Książę zapytał o gospodarza, a gdy ten się zjawił, zażądał posiłku. Usiedli za dużym, zbitym z dwuch desek stołem i jęli rozglądać się po obecnych. Oberżę zapełniała przeważnie urodziwa, strojna odświętnie młodzież góralska, gdzieniegdzie tylko dało się zauważyć ubiór biedniejszy i twarz starczą, poradloną bruzdami. Izba była obszerna, umajona łańcuchami zieleni i widna od kilku płonących po rogach kaganków. Pod belkowanym pułapem unosiły się kłęby szaro-niebieskiego dymu.