Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

— że i zachodzi do oberży w górach pod granicą Iralu i tam wygrywa na cytrze płaczliwe piosneczki... Często także wędruje do swej ojczyzny, na Rekwedy, gdzie, jak mówią ludzie, ma dużo kamratów i duże między nimi znaczenie. Często słychać go w górach, jak śpiewa pieśni o cudnej panieneczce-królowej, albo o jakimś bohaterze Swenie, ale kto to taki, tego nikt tu w Arwji nie wie i nikt się od tego Rekweda nigdy nie dowie.
Gizella słuchała tych słów głęboko zamyślona.
— O bohaterze Swenie?... więc o Swenie Wenuczym... lud śpiewa o nim pieśni... czy on jest na Rekwedach? dlaczego imię to otacza taka dziwna tajemnica? dlaczego sam dźwięk tego imienia wywołuje wstrząs szczególny a niebywale silny?... Jakiż on jest ten Sweno?... jakąż moc on posiada?...


Pałac w Szejrunie pałał od illuminacji. Dźwięczała muzyka, podniecana szałem balu dworskiego. Cały park był oświetlony różnokolorowemi lampionami. Strzelały w górę rakiety gwiaździste, co chwila w alejach zapalały się sztuczne ognie. Z zieleńców i kwietników tryskały snopy, węże, różyce drobnych światełek. Wszystkie klomby, podobne do koszów, pełnych żywego kwiecia, okolone były ramami ogników. W tym blasku bijące fontanny wyglądały jak olbrzymie, bajeczne kratery, wybuchające kaskadą drogich kamieni. Pachniały gaje kwiatowe, zapach odurzający rozsiewały wytworne róże.
Po ceremonjalnem wejściu pary cesarskiej w otoczeniu dworu na salę balową, poprzez szpaler świetny utworzony z dostojnych gości i dworzan, po uroczystych prezentacjach zaproszonych osób i powitaniach cesarza i cesarzowej, bal rozpoczął się hucznie. Wtedy niepostrzeżenie książę Ksywian Ururg wymknął się z pałacu do parku, zapragnąwszy samotności i ciszy. Podążył za nim stryj Sebasijan. Młody książę zaczął przechadzać się różaną aleją jakimś dziwnie