Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

— Dziękujemy pięknie! — huknęło w całej oberży, i wraz jedni rzucili się do dzbanków z piwem, drudzy zaś zaczęli opuszczać izbę, płacąc gospodarzowi za gościnę. Przy jednym ze stołów zebrała się gromadka, radząc coś i szepcąc pomiędzy sobą. Gdy Gizella wstała i odwróciła się, ażeby napowrót powiesić instrument, z gromadki wyłonił się szybko stary góral, zbliżył się do niej i, wciskając jej ukradkiem w rękę mały srebrny pieniążek, powiedział przyjaźnie:
— Bóg zapłać, panienko! Pięknie graliście, choć szkoda, że tak krótko. No, ale zostańcie z Bogiem, bo i nam czas na spoczynek.
Niespodziewany wyraz wdzięczności ze strony tych prostaczków wydał się księżniczce tak uciesznym, że usta jej zadrgały śmiechem swawolnym ale cofnęła się zdumiona i przestraszona, lecz było za późno, w rączce tkwił wciśnięty pieniążek.
Tymczasem reszta gości rozproszyła się zupełnie. Za oknami rozległy się nawoływania, skrzyp wózków, rżenie koni, gotowych do odjazdu. Wkrótce i te odgłosy ucichły, a w oberży uczyniło się pusto i głucho. W tem drzwi skrzypnęły i do izby wrócił młody góral, którego dziwne zachowanie się niepokoiło książęcych gości. Góral usiadł w kącie za stołem i dopiero teraz zażądał wina. Maksymil jednocześnie zwrócił się do oberżysty o rychłe przygotowanie noclegu, a gdy ten wskazał sąsiednią świetlicę, jako najstosowniejszą, jego zdaniem, książę pociągnął go na stronę i zapytał szeptem, wskazując górala:
— Co to za człowiek?
— Góral, Patryk, ale on nie nasz. On z Rekwedów.
— Czy bywa tu często?
— Bywa i nie bywa, a dlaczego pytacie, panie?
— Ot, tak sobie, musi być biedny i cierpiący.
— Kto go tam wie! W ostatnich czasach z nikim się nie wdaje w rozmowy, a jak sobie podpije, to śpiewa żałosne piosneczki i znowu ucieka w góry, gdzieś podobno nad jezioro pod Srebrny Hełm. Co on tam ma, nie wiem. Ale coś go trapi mocno.
— Dziękuję wam i życzę dobrej nocy — rzekł książę i przeszedł z Gizellą do świetlicy.
Przez zamknięte drzwi oboje usłyszeli, jak Patryk uderzył pięścią w stół i zawołał jakimś niesamowitym, zduszonym głosem:
— Wina!
Gizella drgnęła i pobladła. Książę pogładził jej włosy i rzekł pieszczotliwie: