Dnie schodziły Gizelli w słońcu, wśród kwiatów i w pogwarze fal morskich. Błogosławiła swoje oddalenie od zgiełku wielkoświatowego i intryg, tylko tęsknota odzywała się w niej do dzieci, tylko niezagojony ból w sercu i żal do męża wdzierały się przykrym zgrzytem w harmonję i słodycz tego cichego ustronia.
Aż pewnego razu doniesiono jej, że cesarz wyruszył z Idania, podążając ku wyspie. Wiadomość ta spadła na Gizellę nieoczekiwanie i tak ją wzburzyła, że bez chwili namysłu opuściła willę nad morzem i ze swym skromnym dworem, przybrawszy nazwisko hrabiny Ortamare, wyjechała na północ. Wieść o wyjeździe cesarzowej z wyspy zaskoczyła cesarza w połowie drogi, czyniąc bezcelową dalszą jego podróż. Wobec świata rozminięcie się pary cesarskiej usprawiedliwiono gwałtowną burzą i chorobą cesarza. Ottokar powrócił do Sustji obrażony i przybity moralnie, wiedział bowiem, że Gizella uniknęła świadomie spotkania się z nim.
Z jednej strony nazbyt długie przebywanie Gizelli poza granicami Sustji, z drugiej zaś konieczność ciągłego maskowania powodów jej nieobecności — stawały się dla niego coraz sroższą męczarnią, pragnął za wszelką cenę kres temu położyć. Obrzydł mu dwór idański razem z hrabiną Nawadi. Wreszcie przełamał się i nie zważając na perswazje matki, dał się unieść tęsknocie do Gizelli. I oto wrócił bez niej, nie jawnie, lecz niedwuznacznie wzgardzony przez nią. Cokolwiek chciał teraz uczynić, wszystko nie miało sensu i celu. Widział, że grozi mu utrata miłości Gizelli i świadomość tego przejmowała go nieznaną dotąd zgrozą. Szarpał się wewnętrznie i chciał rzucić się na poszukiwania jej, ale stryj Sebastjan, wtajemniczony we wszystko, radził mu stanowczo zostawić Gizellę w spokoju i nie wywierać na nią żadnego nacisku, dopóki sam a nie przemoże się i nie powróci do niego.
Jednakże na powrót Gizelli nie zanosiło się zupełnie. Doszła wieść do Idania, że okręt cesarzowej błądzi na fjordach norweskich. Gizella istotnie napawała się urokiem skalistej Norwegji i nocy opalowych wśród sunących, jak widma lodowców. Siedząc na pokładzie okrętu, otulona białemi futrami, zawieszała wzrok na kryształowych wieżycach i obeliskach z lodu, które zwartym tunelem otaczały chłodne, ciemne a czyste, jak djament zatoki. Po cudach przyrody południowej, ten przeskok do polarnych wizji wpłynął na nią orzeźwiająco i pobudził jej wyobraźnię do nowego fantazjowania. Podczas nocy kazała gasić światła na okręcie, statek płynął po falach ciemnej wody, poruszany tylko jej prądem. Mówiła, że w ten sposób, nie
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/162
Ta strona została przepisana.