Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/169

Ta strona została przepisana.

nem wspinaniem się w górę, znajdę choć krótkę chwilę wypoczynku i pokrzepienia.
Powiedziała to głosem drżęcym i umilkła nagle, jakgdyby nadpłynął do jej duszy potok słów, nabrzmiałych łzami, silniejszych od niej. Zapanowała cisza, tylko fala, roztrącana ostrym dziobem łodzi, pluskała łagodnie. Gwiazdy i księżyc płonęły na ciemnym stropie nieba, siejąc srebrzystą migotliwą poświatę na gładkie, jak tafla kryształu, morze. Milczenie przerwał łagodny głos profesora Homwerina.
— Jest sposób, najmiłościwsza pani, by nie runąć w przepaść i nie dać się pochłonąć odmętom... Oto trzeba przez ową bezdeń przerzucić most własnej indywidualności i duchowej mocy, most tak genjalnie zbudowany, że rozfalowane zalewisko ludzkiej złości i brudne zaborcze ramiona nędzy, bólów i zawodów nie zdołałyby go zwalić.
— Czy przez most taki mogłoby przechodzić szczęście, profesorze? — spytała cicho Gizella.
Wszyscy spojrzeli na uczonego. On zaś spuścił powieki i rzekł:
— Szczęście w mojem pojęciu zaczyna się tam, gdzie się kończy słabość i chwiejność ludzka. Bo czemże jest ono? Radością ducha, którego skrzydła nie biorą mocy z doczesnych małostek życia. Budować szczęście na łuku tęczy, która jest znikomą iluzję, jest to stwarzać sobie pozory czegoś trwałego i przywiązywać do nich życie, wiedząc, że się lada chwila podstawa taka rozpłynie w nicość. Stąd zawody i żal nieutulony, czego nie zna duch mocny, budowniczy mostu własnej indywidualności.
Powrócili na brzeg, poczem Gizella, pożegnawszy się królem Luiselem, odpłynęła z profesorem i hrabią do swojego pałacu.
Całę noc spędziła sama na tarasie, słuchając cichego szeptu morza. Poszum fal nasuwał w jej gorączkowej wyobraźni jakieś nieznane zjawiska. Słyszała jakiś głos potężny, niesłyszany nigdy dotąd, jakaś postać szła ku niej po nocnym odmęcie morza i, ramiona wyciągając do niej, wywołała wyraźnie:
— Królowo Rekwedów, przybywaj...
A wtem wspomnienie jej przeszło do Awra Rawady, gdzie wyniosły zamek na czole granitowej opoki jest siedzibą orła.
— Przybędź królowo... — woła głos z bliska coraz wyraźniej i znowu dziwna postać nieznana zjawia się na fali.