Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/184

Ta strona została przepisana.

lityka z Gerymami zaostrza się z dnia na dzień. Jesteśmy w przededniu bardzo poważnych wypadków, które wymagają twojej obecności.
— Ach! — zawołał rozgoryczony cesarz — wszystko się tak fatalnie składa, że gdyby nie ten jeden promyk nadziei — wskazał na list Gizelli — popełniłbym głupstwo, jakiego żaden z panujących jeszcze nie popełnił. Gnębi mię uczucie dziwne i... straszne, że tu... przepadło wszystko!...
Machnął ręką zniechęcony. Po odejściu księcia, Ottokar załatwił najpilniejsze sprawy, poczem kazał podać sobie konia i w małej asyście prywatnej kilku masztalerzy pojechał do Szejrunu. Długo błądził po polach, nie zdając sobie sprawy z tego, co czyni. Dzień był wiosenny, słoneczny i tak rozwoniony świeżością budzącej się do życia natury, jakimi bywają dnie, w których ludziom wydaje się, że mogliby zacząć żyć na nowo. Śpiew skowronka Ottokar porównał do śpiewu żony, a uśmiech tego dnia do jej uśmiechu. Ottokar nie czuł już urazy do Gizelli za jej zgoła ekscentryczny wyjazd poza granice Sustji i za jej ucieczkę z wyspy, gdy jechał do niej. Byleby teraz wróciła! Nie dawał ucha podszeptom matki, która wreszcie zaniechała swych intryg, zwalczona usunięciem się zupełnem synowej. Myśl natrętna, że oto Gizella stracona dla niego na zawsze, że już w niej nie odszuka tej dawnej oddanej mu duszy kobiecej, należącej do niego każdem najlżejszem nawet tchnieniem — nie dawała mu spokoju i doprowadziła go do szaleństwa. Ale czyż mógł żądać, by po tem, co zaszło na polowaniu w Itilli, powróciła do niego taką, jaką miał ją od pierwszego spotkania się w Passetoff?! Nie zniesie jej widoku skamieniałego w wyrazie zimnej, wyniosłej obojętności, słowo, które mu rzuci konwencjonalnie na powitanie, jak się rzuca zdawkową monetą — będzie dla niego piekłem poniżenia i wstydu!
Mijały godziny, a cesarz niepomny na nic jeździł po polach szejruńskich bezcelowo, zdany niemal na łaskę wierzchowca. Chwilami, gdy gorzkie myśli wzburzyły go i podnieciły jego temperament wybuchowy, bódł konia ostrogami i pędził na przełaj, pozostawiając daleko za sobą zdumionych masztalerzy. Nareszcie przyszła minuta otrzeźwienia, cesarz zmęczył się własną walką wewnętrzną, zawrócił konia w stronę Idania. Postanowił natychmiast wysłać list do Gizelli i wyznać jej wszystkie swe cierpienia i skruchę, błagając ją o powrót, upragniony bardzo. Cesarz uczuł przypływ nowej fali tęsknoty tak silnej, że rozsadzała mu pierś wybuchem niecierpliwych pożądań.
Wtem ujrzał naprzeciw siebie jeźdźca na pięknym czarnym wierzchowcu, jadącego lekkiego stępa. Cesarz