Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/191

Ta strona została przepisana.

zelli, spojrzała na obojga księstwo dziwnie smutno, jak na skazanych, i sama, przeraziwszy się własnych uczuć, wzięła Herminję w ramiona, witając ją z siostrzaną serdecznością. Tłum na brzegu zawrzał nową owacją.
Przez pomost szła Gizella, prowadzona pod ramię przez księcia Ksywiana, ogarniając ciekawem spojrzeniem całe wybrzeże. Gdy była już blisko brzegu, nagle zadrżała dziwnie i zatrzymała się.
— Zachód słońca, — szeptała, patrząc na łuny ogniste, w których tonął pomost cały, brzeg i pawilon.
— Zachód, — powtórzył książę trochę zdziwiony i pociągnął Gizellę lekko naprzód, lecz ona oparła się jakby zahipnotyzowana niewidzialną siłą. Rozglądała się po tłumie niespokojnie, szukając w nim bezwiednie kogoś.
— Kto na mnie tak patrzy? — rzuciła półgłosem.
Jej szept zdumiał już Ksywiana.
— Tysiące oczu patrzy w tej chwili na waszą cesarską mość, — rzekł książę takim głosem, że cesarzowa opamiętała się i postąpiła prędko naprzód.
Skłaniając głowę machinalnie na hałaśliwe wiwaty i okrzyki, przesunęła oczy po zebranych, jakgdyby wypatrując kogoś wyłącznego, czyj wzrok magnetyczny czuła na sobie prawie dotykalnie. W tem ramię jej drgnęło powtórnie, usta rozchyliły się jak do okrzyku. Ksywian spytał zaniepokojony:
— Co się stało waszej cesarskiej mości?
— Nic, nic, idźmy.
Postąpiła wolno naprzód, wpatrzona badawczo w utkwiony w nią wzrok mężczyzny, którego wysoka, dorodna postać i twarz smagła, bladawa o niepospolitym, pociągającym wyrazie — przypomniała jej kogoś, kogo raz w życiu widziała, czy może śniła? Gdy znalazła się na schodach pomostu, mężczyzna odkrył głowę i, pochyliwszy się cały w ukłonie głębokim, oddał jej cześć najwyższą, jak bóstwu. Gizelli przemknęło błyskawicznie przez myśl:
— Czyżby to był Sweno? — i... zapłonęła rumieńcem.
Zwrócona całą postacią do nieznajomego, skłoniła mu się wdzięcznym ruchem głowy, spojrzawszy na niego z uśmiechem tak czarownym, że w oczach zapaliły mu się ognie zachwytu, pochylił czoło powtórnie, kładąc dłoń lewą na piersiach dla tem głębszego wyrażenia swej czci. Byłe to jedna chwila, lecz tak znamienna, że uwaga obojga księstwa i bliżej stojących osób skierowała się na nieznajomego mężczyznę. Cesarzową otoczył dwór, mężczyzna usunął się w głąb tłumu, nie nakrywając głowy.
Gizella, jadąc powozem z księciem, księżną i profesorem Homwerinem, myślała o nieznajomym, którego po-