Książę spuścił oczy.
Wtem na skręcie alei ukazało się trzech mężczyzn, dążących pospiesznie w stronę cesarzowej. Gizella poznała z daleka szambelana Phalwi, jednego z dworzan Mauraru i — księcia Waart, zaufanego cesarza. Na widok tej trzeciej osoby, której przybycie było niespodziewanem, posunęła się szybko naprzód wzruszona i pełna niepokoju. Panowie zatrzymali się, składając cesarzowej głębokie ukłony. Podała rękę idańskiemu dostojnikowi i zapytała nerwowo:
— Książę przybywa?
— Z polecenia jego cesarskiej mości, który osobiście obecnie wyruszyć nie może.
— Wojna?! — krzynęła głucho Gizella.
— Tak jest, najmiłościwsza pani. Sustja zaatakowana od strony Gwiazdy Morza i, co gorsza, od strony Gerymji.
Cesarzowa zadała księciu Waart jeszcze kilka gorączkowych pytań, poczem rzekła ze stanowczością:
— Wyjeżdżamy do Idania natychmiast! A wasza wysokość?... — zwróciła się do Ksywiana.
— Ja... do Quarotto — odrzekł Ksywian z mocą.
Cesarzowa zbladła i bez słowa już poszła do pałacu. Tego samego dnia wyjechała z Mauraru.
Pomimo ogólnego podniecenia, wywołanego wybuchem wojny, Idań witał cesarzową niezmiernie życzliwie z należną jej czcią. Cesarz wyruszył z zamku na spotkanie żony, do małego pałacyku, poprzedzającego przedmieście Idania, gdzie wznosiła się brama wjazdowa przystrojona przez miasto w kwiaty i festony zieleni, na powitanie cesarzowej. Bramę obiegły tłumy ludu. To oficjalne wobec dworu spotkanie cesarza z żoną było dla obojga prawie ulgą. Wsiedli do odkrytego powozu jadąc ulicami, pełnemi tłumów, wznoszących na ich cześć niemilknące okrzyki. Ottokar olśniony był widokiem żony, jej uroda wydała się mu bardziej rozkwitłą, bardziej promienną, niż za lat poprzednich. Ale nie śmiał jej spojrzeć prosto w oczy, jakieś niezrozumiałe uczucie onieśmieliło go, pojmował teraz, że tylko na nim ciążyła wina, i obawiał się wyroku. Gdy oboje znaleźli się w zamku sami, bez świadków, Ottokar wyciągnął ramiona do Gizelli blady, wzruszony niezwykle. Gizella podała mu serdecznie obie ręce, patrząc w jego oczy poważnie a łagodnie.
— Gizello moja! — zawołał tylko i usta mu zadrżały.
— Nie poruszajmy, Ottokarze, naszych wspólnych win..., które oddalenie i czas zasnuł pyłem niepamięci...
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/194
Ta strona została przepisana.