Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/195

Ta strona została przepisana.

Nieprawdaż? — usłyszał jej słodki głos i — niesiony wdzięcznością, ukląkł przy niej, kładąc jej dłonie na swem czole.
— Zili! piękno ty moje błogosławione! moja dumo!... mój zachwycie!...
W okrzyku tym zawarł wszystkie swe uczucia, całą uspokojoną ambicję męża i cesarza, a nawet całą duszę, przepełnioną blaskiem nowego zapału.
Powitanie dzieci w strząsnęło Gizellę i rozdrażniło ją do łez. Ośmioletnia Beata, strwożona i nieufna, poznała Gizellę i zjednana pocałunkami jej, przygarnęła się wkrótce do niej pieszczotliwie. Ale mały Roger powitał matkę z ociąganiem się, sztywno i nachmurzony... Gdy Gizella ściskała go czule, patrzał na nią wzrokiem ciekawym, ale tak zimnym i tak jej się usuwał z ramion, tak brutalnie odpychał ją od siebie, że rozgniewało to cesarza...
— Cóż to nie wiesz kto przyjechał i kto ciebie wita?...
— Nie wiem — odrzekł dzieciak nadąsany.
— Twoja matka, dziecko drogie — jęknęła Gizella zalana łzami.
— Mnie mówiła babcia, że moja matka jest bardzo zła, że się jej będę bał i że ona woli cudzego murzynka, niż nas, bo nas nie lubi i nas rzuciła... No, a ta pani na złą nie wygląda...
Cesarz zatrząsł się z oburzenia i chciał biedź do księżnej, ze zwykłą swoją porywczością, lecz Gizella wstrzymała go i z łagodnym uśmiechem, panując mężnie nad bólem duszy, przygarnęła malca, przemawiała do niego tak skutecznie, że małe książątko rozchmurzyło się zupełnie.
Długo jeszcze potem przyglądał się matce uważnie z zabawną miną, aż wreszcie na drugi dzień zwrócił się do ojca z wymówką w głosie.
— Mówisz, że mamusia jest piękna jak anioł, ale, ja widzę, że anioły są dużo brzydsze.
Oboje cesarstwo roześmiali się.
— A czy wogóle widujesz aniołów? — spytał cesarz ubawiony.
— Widziałem na obrazkach, ale wszystkie one są zupełnie inne... I... naprzykład, jak mamusia może udźwignąć tyle włosów na głowie, ciekawym!
Gizellę pochłonęły całkowicie szczebioty dzieci; oderwać się od nich nie mogła, brała każde z osobna na kolana, tuliła do siebie, wypytywała o najdrobniejsze szczegóły, pragnąc jaknajgoręcej wynagrodzić tym drogim istotkom tak długi czas rozłąki. Roger oswojony już z matką zupełnie, zazdrosny był o jej pieszczoty udzielane Beacie. Mówił raz nadąsany do matki.