Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/203

Ta strona została przepisana.

łamał wojska sustjańskie i posuwa się ku stolicy. Przez miasto zaczęły przeciągać długie obozy ludności, której osiedla zostały rozgromione. Ludność ogarnęła panika, pierwsze lepsze doniesienia z pola walki potęgowały grozę. Na ulicach widać było tłumy podniecone, niespokojne... gorączka oczekiwania na coś strasznego porywała wszystkich, mnóstwo ludzi wyjeżdżało ze stolicy. Dwór cesarski szykował się również do opuszczenia Idania, gdy zajdzie konieczność tego. W „Starym Ururgu“ upływały długie, męczące godziny niepewności.
Nikt nie chciał wierzyć, że dojdzie do opuszczenia stolicy. Armja sustjańska, szarpana przez Gerymów, cofała się, broniąc już tylko drogi na Idań. Zgnębienie ogarnęło cesarza, rozesłano nowe zaciężne wici. Cesarzowa zapamiętała się w spełnianiu obowiązków miłosierdzia.
Upłynęła jeszcze jedna noc prawie bezsenna, położę nie stało się krytycznem. Wczesnym rankiem nadciągnęły do stolicy nowe zastępy wojsk, z rozkazu dowództwa Idań zaczął szykować się gorączkowo do obrony. Z wyjazdem dworu cesarskiego nie można było dłużej zwlekać.
Tegoż dnia cesarzowa przyjmowała właśnie nowy transport rannych. W transporcie tym znalazł się żołnierz, mający głowę niemal zmasakrowaną, że nawet lekarze wzdrygnęli się na jego widok. Na poszarpanej twarzy, oblepionej błotem, pomieszanym z krwią, ocalały mu tylko wielkie, obłąkane bólem oczy, któremi wodził bezustannie, jak gdyby starał się rozpoznać kogoś z otaczających go ludzi. Nie mógł mówić, tylko skowyczał jękiem, aż krew stygła w żyłach. Lekarz naczelny ujrzawszy go, machnął ręką.
— Niema ratunku. Skona za godzinę najwyżej.
— Doktorze, ratuj go! — zawołała Gizella. — Może rany jego nie są śmiertelne.
Przy badaniu głowy ranny zemdlał. Gdy rozdarto mu na piersiach skrwawioną koszulę, błysnęło coś świetnym promieniem na poranionej piersi. Cesarzowa, stojąca opodal, usłyszała zdziwione słowa doktora:
— Ho! ho! to jakiś niezwykły pacjent! Cóż za klejnot nosi na sobie!
Cesarzowa zbliżyła się do łóżka, lekarz pokazał jej spryskany krwią brylantowy krzyżyk na złotym, misternym łańcuszku. Cesarzowa spojrzała i — wstrząsnęła się, blednąc.
— To Patryk — szepnęła.
A, widząc pytające oczy lekarza i jego asystentów, zawołała gorączkowo: