Książę pozostał czas jakiś zamyślony, poczem jakby przypomniał sobie coś nagle, zawołał Gedeona i rzekł mu sucho:
— Jutro wracamy o świcie. Niech będzie wszystko przygotowane do drogi.
Sługa rozszerzył oczy zdziwione, pytające, lecz książę odwrócił się szybko od niego i zniknął w namiocie. Gedeon stanął jak skamieniały.
— Już to ja odrazu wiedział, że ten przyjazd hrabiego Leopolda nic dobrego nie wróży — myślał Gedeon. — Wiatr huczy na wirchach, to i złe duchy mają przystęp do ludzi.
Przez resztę dnia książę nie rozmawiał prawie z nikim i dziwnie był roztargniony. Chodził samotnie w pochłaniającem go zamyśleniu i co chwila spoglądał na srebrzący się z za drzew Hełm Srebrny, zawisając na jego szczycie pytającem i oczami. Wobec służby Gizella otrząsnęła się pozornie ze smutku i zanim puszczę przeniknęły cienie nadchodzącego wieczoru, odbyła z Małgorzatą wycieczkę w głąb lasu, do pobliskiej ulubionej kaskady w górach.
Wreszcie zapadła noc, a obozowisko książęce ułożyło się do spoczynku przed mającą nastąpić o świcie podróżą. Uczyniła się jakaś nieznośna cisza, słychać było tylko idący górą gwałtowny szum wichru i głuche szelesty rozchwianych gałęzi.
Jeden Gedeon nie poszedł do swego namiotu. Siadł skulony przy ognisku, wymruczał pod nosem kilka pacierzy i zaczął drzemać. W tem uczuł, że dotknął ktoś jego ramienia. Obejrzał się bystro i skoczył zdumiony. Stał przed nim w łunie ogniska ten sam młody góral, którego zostawił nad urwiskiem.
— Czego tu chcecie? — zapytał leśniczy groźnie, prostując się w postawie obronnej.
Nieznajomy położył palec na ustach i rzekł półszeptem, wskazując oczami namiot Gizelli.
— Nie grzmijcie tak, panie, bo ze snu zerwiecie moją śliczną panieneczkę.
— Coś powiedział? Co? — nasrożył się Gedeon zgorszony tem odezwaniem się o księżniczce. — A ty kto taki jesteś?
— Góral zwykły, z Rekwedów, Patryk się zwę.
— Mów, pocoś tu przyszedł?
Góral skłonił się nisko kapeluszem i rzekł pokornie:
— Służby chcem u was.
— U nas służby?! — zawołał Gedeon, jakby nie dowierzał własnemu słuchowi.
— Czemu dziwicie się, panie? — odparł góral z powagą. — Przecie i wy jesteście służką.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/22
Ta strona została skorygowana.