— Pamiętajcie! Bo jak nie, to... — nie dokończył, wzrok mu tylko błysnął złowrogo, otworzył usta, jakby utkwiły mu w piersi ostrza niewypowiedzianych wyrazów, popatrzał chwilę na obozowisko i raptownie skoczył w zarośla, znikając wśród ciemności, jak cień.
Gedeon uczuł taką ulgę, że aż westchnął głęboko. Powiódł za nim oczami w głąb lasu, założył przed siebie ręce z politowaniem i mruczał, kiwając głową:
— Ach, ty głupi, głupi, podobała ci się panienka, księżniczka królewskiego rodu. Lelijką ją nazywasz i ślepia ci się świecą. Tak, tak, masz dobre oczy... Ale poczekaj, znajdziesz ty u księcia pana służbę! Akurat jeszcze nam pomylonego brakowało na dworze książęcym...
Podszedł napowrót do ogniska i zapatrzony w jego płomienie, jął rozmyślać i rozmawiać ze sobą półgłosem, uśmie chając się pobłażliwie:
— Oto głupi chłop z tego Rekweda! Ale dziwować się mu i nie dziwować. Podniósł ślepia na księżniczkę i olsnął... Każdej ptaszce leśnej na słońce patrzeć wolno i miłować jego światłość. Pewnie, że księżniczka dla niego to słońce, jeno on o tem nie wie, że za wysoko świeci. Ho, ho! ptaszek do słonka nie dofrunie, choć mu i piosneczki wyśpiewuje... a ten jeleń górski zanadto chce się tu wedrzeć... Może i lepiej, że miłościwy pan nakazał jutro powrót do Passetoff...
Obracając się w kółku tych myśli, stary leśniczy nie zauważył, jak odchyliło się skrzydło namiotu i do ogniska podeszła Gizella.
— Wasza wysokość nie śpi? — otworzył zdumione oczy Gedeon.
Księżniczka poruszyła główką, aż spadły na jej ramiona dwa grube warkocze, i rzekła, siadając na głazie przy ognisku.
— Nie mogę. Wiesz, Gedeonie, że jutro już pożegnamy puszczę naszą?
— Wiem, księżniczko.
— Ach, kiedy my tu znowu powrócimy! Takie mam przeczucie, że... już nieprędko, może nigdy...
Leśniczy drgnął i spojrzał na Gizellę wzrokiem przestraszonym.
— Do zimy przecie jeszcze daleko, a i w zimie miłościwy pan nieraz wyrusza w góry. Nie, nie trzeba tak mówić, księżniczko!
— Tak — szepnęła Gizella z westchnieniem — ale niepokoją mnie dziwne przeczucia. Tak mi nie swojo.
Stary spojrzał na nią zdziwiony i po chwili rzekł uśmiechając się tajemniczo:
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/24
Ta strona została skorygowana.