Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

Chłopcy smukli i piękni, w szafirowych aksamitnych żupanikach skłonili się ceremonialnie cesarzowi Sustji, poczem, spojrzawszy ze zdziwieniem na młodziutką, księżniczkę, zamienili z sobą błyskawicznie wzrok porozumiewawczy i poszli naprzód w kierunku małej oranżerji. Przed drzwiami stanęli po ich bokach jak filary. Cesarz i Gizella weszli do szklannej sali, podobnej do gaju, pełnego przepychu roślin i kwiatów najwyszukańszych.
Nadmiernie spóźnione ukazanie się cesarza Sustji bez przybocznego orszaku panów, natomiast w towarzystwie rozpromienionej w uśmiechu Gizelli, poruszyło oboje księstwa i całe ich otoczenie niesłychanem zdumieniem. W oczach wszystkich wyraził się popłoch. Poważne źrenice księżnej Łucji Teresy spojrzały na córkę z surową naganą, książę Maksymil zadrżał mimowolnie, obecne damy honorowe księżnej, załamały ukradkiem dłonie. Lecz był to tylko jeden moment, gdyż Gizella z żywością dziecka oderwała się od boku cesarza, podbiegła do księżnej i, zarzucając jej ręce na szyję, zawołała usprawiedliwiająco:
— Mateczko najdroższa, zaraz powiem ci wszystko!
Zanim jednak wymówiła te słowa, Ottokar szybko zbliżył się do księstwa, powitał ich uroczyście i ozwał się z powagą, szczególnym brzmieniem głosu:
— Miałem szczęście spotkać jej wysokość, księżniczkę Gizellę w parku i pozwoliłem sobie uprosić ją do przyjścia na śniadanie wraz ze mną.
— Właściwie poznaliśmy się na łuku białych schodów i zeszliśmy razem do parku, — poprawiła wesoło Gizella.
— Było tak, jak mówisz, księżniczko, — przyznał wdzięcznym skinieniem głowy Ottokar i błysnął na Gizellę wzrokiem chłopięcym, rozbawionym.
Księżna Łucja Teresa z trudem ukryła malującą się na jej twarzy bezradność, zasiadła przy stole, uprzejmym ruchem ręki wskazując cesarzowi miejsce przy sobie. Gizellą zaopiekowały się damy dworu, lecz ona, jakby ją nic już teraz nie krępowało, usiadła przy ojcu, pochyliła się ku niemu, wyznając bezwiednie dość głośno:
— Niech już dziś będzie moje święto, ojczulku.
Książę odpowiedział jej jakimś roztargnionym, tkliwym uśmiechem i zajął się rozmową z cesarzem.
Księżniczka Cecylja, ubawiona w pierwszej chwili, wprowadzeniem młodziutkiej siostry na dworskie śniadanie, powitała radośnie przyszłego narzeczonego i chwytała gorliwie w bezsłownem uznaniu każdy dźwięk jego mowy. Lecz w miarę, jak w rozmowie ogólnej udział jej stawał się coraz bardziej nikłym i wyraźnie obojętnym, zaczęła odczuwać przykry zmierzch w sobie i rozpaczliwą niemal