— Dyskusja pomiędzy księciem Maksymilem, księżną panią a cesarzem Sustji zaostrza się coraz bardziej... Jakiż powód tego starcia?...
— To niesłychane! Coś się stało, nieprzewidzianego, ale co?!... Wszak cesarz przybył z zamiarem oświadczenia się o rękę księżniczki Ceeylji i zdawało się, że przeszkód żadnych nie spotka... przeciwnie, rzecz ułożona.
— Tak, lecz spotkanie cesarza z księżniczką Gizellą.
— Gdzież jest Zili?
— Dosiadła Ibisa i wymknęła się z Passetoff sama jedna, zapewne w kierunku Srebrnego Hełmu, jak zwykle...
— Ach, jaka była cudna, jaka promienna ta nasza droga, biała Zili... na tem dziwnem śniadaniu...
Nieprawdopodobne, niewypowiedziane przypuszczenia obiegały wszystkie komnaty i zakamarki, a słodkie imię młodziutkiej księżniczki zawisło niejako w atmosferze pałacu, jak symbol nowych objawień, jak znak, za którego pomocą rozwiązuje się najzawilsze zagadki.
— Czyżby naprawdę Zili — —?
Zdawało się, że pałac zapadł w zadumę, a nad całem Passetoff roztoczyła się błękitna mgła mroku, że lada moment wystrzeli świetny promień słońca — zwiastun mającego nastąpić cudu. Było długie milczenie, pełne radosnego niepokoju i oczekiwania.
W tem drzwi gabinetu rozchyliły się, z za ciężkiej w głębi kotary zadźwięczał wesoły głos cesarza Sustji, i po chwili ukazała się księżna Łucja Teresa. Była zmieniona, lecz na dostojnem obliczu jej malowało się uduchowienie, niedawno surowe usta rozjaśniał uśmiech pogodny, uśmiech, w którym jest duma i szczęście serca matczynego. Majestatycznym krokiem przeszła do swych pokoi i zaraz wezwała hrabinę Martę.
Dama dworu wbiegła z oczami pełnemi pytań. Księżna rzekła krótko:
— Jego cesarska mość cesarz Ottokar oświadczył się o rękę Gizelli.
W oczach hrabiny Marty wyraziło się najwyższe zdumienie. Wiadomość ta podcięła jej nogi. Oparła się rękami o poręcz fotela. Nie umiała narazie ani odpowiedzieć, ani odejść. Szepnęła z trudem:
— Wasza królewska wysokość... wszak to dziecko...?
— Ha! stało się. Księżniczka Gizella będzie obecna na dzisiejszych wieczornych uroczystościach. Proszę zająć się tem niezwłocznie. Pragnęłabym widzieć się z księżniczką. Proś ją do mnie hrabino, natychmiast.
— Spełnię życzenie waszej wysokości — zawołała hrabina i wyszła pośpiesznie, dziwnie roztargniona.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/38
Ta strona została przepisana.