Uśmiechnęła się jednocześnie do niego tak bardzo szczęśliwa. Ale w tym samym momencie, gdy przesunęła wzrok na inną stronę, nagle zmroziły ją, jak dwa sztylety z lodu, utkwione w niej badawczo surowe, zimne oczy matki cesarskiej, księżnej Annuncjaty Zofji.
Długie rzęsy Gizelli opadły ciężko na pobladłe policzki...
Modra poświata, płynąca od witraży ze smukłych gotyckich okien, rozsnuła się po niewielkiem wnętrzu kaplicy pałacowej, zda się, bladoniebieskie ściany nasiąkły seledynową glazurą. Wszystko tonęło w zacisznym mroku błękitnym. Z mnóstwa malowanych tęczowemi barwami szybek wyłaniała się wyraziście postać świętej Cecylji, grającej na organach. Natchniona z rozmodleniu głowa pięknej patronki muzyki, uduchowienie jej oczu i otaczające ją sfery niebiańskie były przedstawione przez mistrza z takiem odczuciem prawdy zaziemskiej, że słyszało się niemal harmonję tonów, wypełniających kaplicę.
Przy ołtarzu ktoś westchnął z głębi rozmarzonej duszy, ktoś szepnął cichutko. Białe dziewczę z naręczem róż niepokalanie białych stroiło wizerunek Matki Bożej, wyrzeźbiony z kości słoniowej. Pęki ciemnych aksamitnych fjołków tworzyły koło obrazu girlandy pachnące, a teraz pomieszały się z anielską bielą róż tak, że na ołtarzu utworzył się mały ogród, zatopiony w obfitem kwieciu.
Był właśnie dzień świąteczny. Zaledwo Gizella zdążyła przybrać świeżemi kwiatami kaplicę, zaczęli się schodzić na ranną mszę członkowie rodziny książęcej. Z boku ołtarza w stallach, wybitych błękitnym aksamitem klęknęli: książę Maksymil, księżna Lucja Teresa, księżna Annuncjata Zofja, książę Sebastjan Ururg, stryj cesarza Ottokara i kilka wiekowych pań z rodziny Wittelsghetów. Naprzeciw zajęli miejsca cesarz Ottokar, przy nim Gizella, potem starszy brat księżniczki, książę Jan Luisel i młodszy Teozjusz, dalej Cecylja, dwunastoletnia księżniczka Klotylda, najmłodsza z rodzeństwa, której jedynie raz na tydzień na mszy niedzielnej wolno było zjawiać się publicznie. W innych ławkach usiedli dalsi krewni królewscy, wyżsi dostojnicy dworów sustjańskiego i arwijskiego, damy honorowe. W nawie stanęła służba pałacowa, wśród niej zwracał uwagę stary kamerdyner cesarski, Betlej, wyprostowany uroczyście, w paradnym swym ubiorze.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/45
Ta strona została przepisana.