Mszę, jak zwykle, odprawiał sędziwy prałat, stary przyjaciel i powiernik pasterski obojga księstwa. Skupienie szczere, modlitewne, cisza wśród zebranych i słodka muzyka ukrytych organów podniosły ducha. Wrażenie chwili niezwykłej osiągnęli wszyscy obecni a wzmocnił ją zapach róż i fjołków, pomieszany z wonią mirry, buchającej z trybularza.
Książę Maksymil wsparł czoło na dłoniach i wzniósł się całą duszą, wszystkiemu myślami ponad świat swój rzeczywisty i obecne otoczenie. W chwili tej egzaltacją modlitewną sięgał stóp Boga, błagał Go o niezmienność tego uczucia, które w sercu Gizelli i w sercu Ottokara rozkwitło tak nagle i mogło być tylko złudą znikomą.
Księżna Łucja Teresa miały łzy w oczach, ale kryła je starannie, by nikt nie spostrzegł, co się w jej duszy dzieje.Nurtowały ją pytania:
— A Cecylja?... A Cecylja?... Dziwnem zrządzeniem przypadku mała Zili zabiera jej świetną przyszłość i wielką koronę stustjańską, ale, czy także — szczęście?...
Przypomniała sobie burzliwą konferencję wczorajszą z Ottokarem o oddanie mu Gizelli, tak młodej i tak mało przygotowanej do życia, i tym większy ogarnął ją niepokój. Rzuciła wzrokiem na Gizellę i Cecylję. Starsza księżniczka siedziała blada, zmieniona bardzo, panująca całym wysiłkiem woli nad sobą. Ze wszystkich obecnych jedynie może matka zdolna była zrozumieć ją i przeczuć, co się w jej duszy dzieje od wczoraj.
Gizella wyjątkowo dzisiaj nie mogła się modlić. Burza splątanych wrażeń i myśli dziwacznych nie pozwalała jej skupić się całą swoją istotą. Wiedziała, że jest szczęśliwą jakiemś nie mającem nazwy przeżyciem i odnosiła wrażenie, że szczęście jej — to jasna przeczysta toń lazurowa, a nad nią unosi się ona sama, jak ważka, w wiosenny różowy poranek.
Z tego śnienia na jawie w pewnej chwili obudził ją wzrok księżnej matki, Annuncjaty Zofji, kierowany na nią przez szkła często, choć ukradkiem. Spostrzegła na sobie blade zimne oczy tej dumnej pani, ogarniające ją z jakąś nieznośną ciekawością, i — zmieszała się. — Tak jak wczoraj po wejściu do sali różanej spojrzenia badawcze księżnej prześlizgnęły się po niej, niby śliskie, lepkie wężyki. Wstrząsnął nią lekki dreszcz, lecz natychmiast zwróciła przelotne spojrzenie na Ottokara i — na widok jego uczucie przykre minęło szybko. Chwyciła oto promienny uśmiech cesarza, dobry, tak bardzo dobry wyraz jego ciemno-orzechowych oczu i znowu zajaśniała w niej ra-
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/46
Ta strona została przepisana.