się spojrzeniem. W oczach księcia Maksymila odbiły się zorze zachodu, źrenice Gizelli płonęły iskrami wzburzenia.
— Ojczulku, jadę tam... w te mury po szczęście? — — ? — głos jej drgnął.
— Jedziesz po swoje przeznaczenie, maleńka.
— Wasza królewska wysokość raczy spojrzeć — usłyszała Gizella głos księcia Phalwi. — Tam już widać pod purpurą na pomoście orszak cesarski. Cała rodzina jego cesarskiej mości, najmiłościwszego pana jest tam zgromadzona i cały dwór. Za chwilę na swojej ziemi stanie wasza królewska wysokość... Podpływamy.
Gizella gorączkowo chwyciła rękę ojca. A w głębi, pośród dam dworu, stała cicha, blada księżniczka Cecylja, dzielnie wytrzymująca ostatnie próby pod uważnemi spojrzeniami dalszego otoczenia. Wszak to ona miała być tak witaną...
Przy huku dział, warczeniu bębnów, łopocie sztandarów na przystani statek podpływał wolno, lądując. Oboje księstwo wraz z Cecylją cofnęli się nieco w tył. Gizelli załomotało serce tak gwałtownie, że uczuła brak tchu. Oto na brzegu stał Ottokar, wpatrzony w nią wzrokiem zachłannym, władczym. Niecierpliwi się wolnem podpływaniem statku... Już za chwilę, za chwilę...
Nagle rozlegają się huczne tony orkiestry cesarskiej i na pokład statku opuszcza się pomost, obity suknem czerwonem. Lecz stała się rzecz dziwna. Spokojne dotychczas wody Anudu wzburzyły się gwałtownie u brzegu i odepchnęły kilkakrotnie statek, nie pozwalając połączyć burty z przystanią. Cesarz wszedł szybko na zwisający nad wodą pomost i, zanim zdołał go kto powstrzymać, przeskoczył wodną przestrzeń, dzielącą go od statku. Gizella wyciągnęła ku niemu ręce, krzyknąwszy z przerażenia, lecz cesarz był już przy niej i chwytał jej dłonie szczęśliwy, rozkochany.
Wśród tłumów zabrzmiały długie, gorące okrzyki.
Tymczasem pomost udało się szczęśliwie zaczepić o burtę i — Gizella przeszła u boku cesarza na przystań. Gdy stanęła na lądzie Idania, Ottokar zrobił krok naprzód, chwycił z rąk pazia olbrzymi pęk róż karmazynowych i rzucił je w głębokim ukłonie pod stopy narzeczonej.
— Witam cię, księżniczko Gizelllo, na ziemi sustjańskiej i niech Sustja cała ściele, do stóp twoich tylko kwiaty! — rzekł z mocą, serdecznie.
Ujął ją pod rękę i poprowadził do pawilonu wśród grzmotów dział, wśród potężnej muzyki trąb, wśród gromkich okrzyków i kolorowego deszczu kwiatów, spadającego im pod stopy zewsząd.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/66
Ta strona została przepisana.