go... Zakwitają niezliczonymi pąkami, unoszą się, rozsypują i płyną ku niej, aż do pościeli. Otoczyły ją dokoła, ale nie są to róże — jeno rój motyli purpurowych o skrzydełkach utkanych z kolorowej pajęczyny. Roznoszą woń przedziwną, narkotyczną i grają szelestem swych skrzydełek kołysankę słodką a rzewną... Ottokar — Ottokar — Ottokar. Motyle to jego paziowie — wysłał je tu z tajemnem zleceniem, by śpiewały jej o nim i o ich wspólnem, przemożnem kochaniu. Tak wiecznie tylko słuchać melodji upajającej i śnić, śnić nieprzerwanie wśród purpurowej zawiei motyli. Ottokar poprowadzi ją drogą kwiecistą. Jakże to oczekiwanie przedłuża się w nieskończoność, jakże wolno podpływa łódź!... Ach, jest. Ujrzał ją, wyciągnął ku niej zdobywcze ręce... uśmiecha się tym swoim porywającym wyrazem miłości... nie czeka, zanim pomost opadnie na statek... biegnie do niej promienny, wspaniały... Zili, Zili moja maleńka — szepce, chwytając jej dłonie, i porywa ją w jakąś aleję kwitnącą. Jest ich tylko dwoje i to mnóstwo róż purpurowych. Ottokar pochyla się nad nią z takim blaskiem w oczach, jak wówczas, gdy pierwszy raz całował ją w usta. Twarz jego jest tuż przy jej twarzy, wargami szuka jej warg, obejmuje ją ramieniem, przechyla... Jutro nasz ślub... Jakże palą nienasycone wargi Ottokara, jakże obezwładniają jego całunki.
— Czy zawsze będziesz mnie tak kochał, Ottokarze?
— Baśń naszej miłości jest tak czarująca, że nie płoszmy tej chwili, jedyna. Tu noc przedślubną spędzały wszystkie narzeczone Ururgów... Ja cesarzową Sustji?... Gdzież jest Ottokar?... Purpurowe motyle, paziowie jego, osiadły napowrót w wazonach i pachną tylko odurzająco... Ktoś jednak jest w sypialni. Któż to? Jakieś dziwne postacie snują się pod ścianami i wychodzą na środek pokoju. Jakie majestatyczne a powiewne, jakgdyby zjawy nieziemskie... Wszystkie w białych ślubnych szatach powłóczystych i w jednakowych djademach na skroni. Idą królewskim korowodem i mówią coś... Co za jedne, po co tu przyszły w szatach oblubienic, w cesarskich djademach?... Jedna z nich — to ostatnia cesarzowa Sustji, Julja Krystyna, stryjenka Ottokara... Przemawia słodko i patrzy dobrotliwie... Inne giną w jakiejś mgle, a jest ich długi szereg. Wtem Julja Krystyna pochyla głowę, zdejmuje djadem brylantowy i mówi, wznosząc go w obu rękach:
— Na twoją skroń młodziutką, Zili... Pod tem godłem krwią spłynie serce twoje... Zacięży ci w życiu, jako korona cesarska, zdobędziesz szczęście, gdy zostaniesz... królową...
Słowa te zmarła cesarzowa wypowiedziała takim głosem przejmującym, że Gizella zerwała się ze snu przerażo-
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/68
Ta strona została przepisana.