dewszystko i nieustanną pracą doprowadzone do świetności — natchnąć swoim duchem, zagrzać swoim zapałem. A, że przegląd wypadł ponad jego najsurowsze nawet wymagania, uśmiechał się pod sumiastym wąsem zadowolony i dumny zarazem. Wydawszy ostatni rozkaz, ruszył konia ostrogami i podjechał do pary cesarskiej. Z ukłonem żołnierskim zwrócił się do Gizejlj bez wstępu:
— A co! Spisują się moi chłopcy wybornie! Nigdy jeszcze nie wypadła tak świetnie rewja naszych wojsk! A to — dodał z dworską galanterją — zawdzięczam wyłącznie waszej cesarskiej mości.
Gizella zapłoniła się lekko.
— Nie chcę cię, książę, pomawiać o przesadę co do mnie — rzekła z uśmiechem — ale sądzę, że sprawność żołnierza istotna, nie zależy od takiej lub innej chwili, lecz jest zawsze jednakowo obowiązkowa...
— Ho, ho! — zawołał Sebastjan, gładząc swe siwe faworyty — i żelazny obowiązek spełnia się niekiedy z zapałem!
— Jednakże — odparła Gizella — czy dziś jest tylko obowiązek czy i zapał wyjątkowy, w tem sądu wydać nie mogę.
— Te słowa są już sądem najlepszym waszej cesarskiej mości — odrzekł Sebastjan uradowany i wnet zamilkł — bo oto wyciągnął się przed nimi długi front żołnierzy, wkutych w ziemię, jak mur. Przed frontem tym oboje cesarstwo przesuwali się zwolna, czyniąc właściwy przegląd. Ruszyła za nimi cała świta z księciem Sebastjanem na czele. Przy dźwiękach hymnu narodowego szeregi prezentowały broń.
Nagle Gizella zatrzymała konia i, wskazując na jednego z wyprężonych pod bronią grenadjerów, zwróciła się do księcia Sebastjana w obcym języku:
— Wasza cesarska wysokość raczy spojrzeć na niego. Jaki on blady, jaką mękę wewnętrzną ma w twarzy i łzy utajone w oczach... Co mu jest? Spytaj go, książę.
Sebastjan rzucił zdumionym wzrokiem na cesarzową, potem spojrzał uważnie na wskazanego żołnierza.
— Co ci jest? — zapytał grenadjera szorstko, marszcząc brwi.
Ten wyprostował się ponownie i patrzał w milczeniu. Konie cesarskie podsunęły się bliżej.
— Chory jesteś? odpowiadaj! — zawołał książę głosem nieco poirytowanym.
— Jestem zdrów, wasza cesarska wysokość! — zabrzmiała odpowiedź.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/75
Ta strona została przepisana.