Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/91

Ta strona została przepisana.

— Ona?! — zawołał książę rozpromieniony nagle, jak przed cudownem zjawiskiem.
Cesarzowa dojrzała ich, poznawszy zdała koniuszego.
— Oho! to po mnie! Czekajcie!
Zacięła ogiera, zawróciła, — jak jaskółka pomknęła w stronę Artem. Dopędzili ją dopiero w szerokiej alei parku, gdy zwolniła biegu.
— Wasza cesarska mość...
— Czemu pan taki zdyszany? A! i książę tu! Jacyście panowie bladzi! Co wam jest?...
— Wasza cesarska mość, przecież łatwo o nieszczęście... to zwierzę...
— Wasza cesarska mość, jakże można tak daleko! Idań... Arter... Tłumy już prawie otaczają park...
— Czy koniecznie mam jeździć w ujeżdżalni, lub parku szejruńskim? Za ciasno tam, hrabio, dla mnie, a... i on nie zniósłby tego — poklepała szyję wierzchowca z uśmiechem. — Czemu książę taki zmieniony?... Ależ co wy myślicie, że ja jeździć nie umiem?
— Najmiłościwsza pani, wracajmy, cały Idań się tu zleci.
— Ach, idań! Nie widziałam miasta, któreby tak na wszystko szeroko otwierało oczy. Do salonów nie wjadę na tym szatanie... a lud, ulica... mam nadzieję, że mi wybaczą, tę... odrobinę swobody.
Wracali już do Szejrunu, gdy nadjechał stamtąd cesarz. Był blady. Spojrzał na. żonę z gorzkim wyrzutem i rzekł głosem zmienionym:
— Przed chwilą spotkany Iwo uspokoił mnie, a mówiono już w pałacu, że...
Gizełla spoważniała, dotknięta tonem głosu męża.
— Nigdy nie przypuszczałam, że wy wszyscy widzicie we mnie tylko kaprys lub niedołęstwo.
W głosie jej zadrgał żal.
W tej samej chwili chmura zasępiła jej czoło; przyszła jej na myśl księżna matka. — Gizella spojrzała zasmucona w oczy Ottokara. Ale wzrok cesarza wyrażał przedewszystkiem niezgasłe jeszcze przerażenie i śmiertelny lęk o nią. Słodkie usta Gizelli rozjaśnił uśmiech szczęśliwy, nagle rozpromieniona, podsunęła się, na tańczącym koniu, do cesarza i szepnęła wesoło, zabawnie:
— Ja nie chciałam ginąć... chcę żyć dla ciebie... Wybacz, Ottaro i... wiesz co?!... uciekajmy w pole!... taki cudowny poranek!