że Rekwedzi oczekują przyjazdu cesarskiej pary, ale podobno „jedynie ze względu na przyjazd cesarzowej...“ bo na Idań i na Ururgów patrzą nieufnie. Powtarzam dosłownie tę przemiłą, dla mnie wiadomość, którą mi przynoszą codzień różni ludzie. Widocznie porozumiewamy się za pomocą przeczuwanych słabostek ku sobie, a może jest w tem inspiracja zacnego profesora Weegy. Ach, Ojcuśku, jakże byłabym szczęśliwa, gdyby się powszechna niechęć Rekwedów do korony sustjańskiej złagodzić dała! Tymczasem od uspokojenia „buntu“ Rekwedów jest coraz gorzej. Partja Thossutta nam nie ufa, a książę Wenuczy, nasz poplecznik i pojednawcze serce, chory i stale usuwany na bok przez naszych wrogów. O ile mogę, wpływam na cesarza, by powstrzymał represje rządu sustjańskiego, gdyż tą drogą serc się niczyich nie zdobędzie, i — drogi, kochany Ottaro spełnia w znacznej części moje życzenie, pomimo podjudzań złośliwych ludzi i wielu przykrości. Wyznaję Ci, Ojcusiu, że za zadanie największe życia mego uważam pojednanie obu narodów. Każdy z nich jest wielki, i w istocie szlachetny, ale rekwedzki dla mnie umiłowany. Rekwedzi „muszą“ iść z nami ręka w rękę, muszą wsiąkać w ogólne interesy monarchji i stworzyć z nią silną całość, lecz to słowo muszą powinno być oparte na sercu, na bezstronnej sprawiedliwości, tudzież zrozumieniu charakteru, tradycji i praw Rekwedów.
Jako cesarzowa Sustji, zazdroszczę Luiselowi, że jest królem państwa, w którem niema „ujarzmionych“ i „gnębicieli“, bo, zaprawdę, trudno jest obnosić swe szczęście w domu postawionym na beczce prochu, gdy lonty palą się, a nikt nie ma odwagi ani chęci, by niebezpieczeństwo zażegnać. Dom taki to Sustja, a właściwie tylko Idań i dlatego duszę się w nim, chwytając każdą zapowiedź wyjazdu, czy dalszej wycieczki, z prawdziwą radością.
Na Rekwedach są stepy bajeczne i wspaniałe góry i bory, więc będę hasała konno, wchłaniając w siebie przestrzeń i piękno rekwedzkiej natury. Nie wiem, dlaczego tak często powracam myślą do Rekwedów, może zaczyna mnie prześladować jaka manja, ale przedstawiam sobie w wyobraźni, że wymarzone oddawna światy bajkowe znajdę w tej krainie, gdzie ludzie tak bardzo umiłowali swobodę a tak niewiele jej posiadają.
Gizella nie skończyła listu do ojca, gdy wszedł do niej cesarz.
— Zili, gdzie się tak ukrywasz? — rzekł z wyrzutem — tęsknię za tobą i chcę cię zawiadomić, że wkrótce wyjeżdżamy z Szejrunu i... nawet z Sustji.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/99
Ta strona została przepisana.