Tymczasem od niej nadchodziły zawsze listy lakoniczne, podające jeno wiadomości z podróży, i znowu upływały miesiące. W ciągu tych miesięcy wbrew tradycyjnym datom w „Starym Ururgu“ nie odbyły się dworskie uroczystości, królewski zaś zamek w Sudgreście, stolicy Rekwedów, świecił przerażającemi pustkami, jakgdyby przeżywał okres ciężkiej żałoby. Sudgrest wiedział to samo, co wiedział Idań, przejmując z ust trzecich zagadkowe komunikaty Gizelli, i wyglądał z upragnieniem powrotu królowej, jak jaśniejszego promienia słońca, zwiastującego wiosnę.
Sweno męczył się. Trawiło go to jedyne nadludzkie cierpienie, z którego nawet przyjacielowi zwierzyć się nie wolno. Nie znosił czasu, gdyż mu nie obiecywał ujrzenia Gizelli, a czas ten wlókł się z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc — w nieskończoność. Niekiedy przychodziła mu myśl szalona, ażeby zerwać krępujące go względy i wyjechać za Gizellą choćby trzeba było wszystkie morza i lądy zmierzyć z krańca w kraniec; lecz częstokroć, gdy był nawet już gotów do drogi, zastanawiał się nagle, że opinja publiczna domyśli się celu jego wyjazdu, w chwili zupełnie niestosownej i niewinnie rzuci cień na Gizellę a także naprowadzi domysły na drogę niepożądaną. Raz wszakże wyjazd zagranicę w sprawach państwowych sam się nastręczał. Sweno skorzystał z tego bezzwłocznie, z radością, rozpierającą mu serce, lecz rychło musiał wrócić związany terminami załatwiania innych spraw, więc wrócił rozczarowany, przygnębiony, z uczuciem pustki. Pragnął w pracy ponad siły, w wirze i zgiełku życia codziennego rozproszyć pożerającą go tęsknotę, — skutek był taki, że podczas gdy w rządzie podziwiano jego energję, a w Zgromadzeniu Narodowem płomiennością swych mów wywoływał entuzjazm, on sam odnosił wrażenie, że oto ciągnie się długa bezsenna noc, i że napróżno usiłuje ją czemś zapełnić. W Awra Rawady, w gabinecie, siadał nawprost portretu Gizelli i patrzał na nią długo, tęsknie, dopóki zaniepokojony Tolomed nie przyszedł po cichu i nie zbudził go z tego, napół wizjonerskiego zamyślenia jakiemś słowem troskiiwem.
A Gizella podróżowała. Gdy uroda jej tak wybitna, pełna wdzięku i królewskości zasłynęła w jakiej okolicy, gdy zaczęto zwracać na nią powszechną, uwagę, domyślając się, kim jest właściwie, wnet uciekła dalej i już gdzieindziej inne nosiła nazwisko i, znowu tam rozchodziły się różne podania o niej, o jej wielkiem sercu i hojności, dla biednych zwłaszcza, o jej energji i odwadze. Postać jej pomimo skromnych szat czarnych uderzała wszystkich.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/100
Ta strona została przepisana.