Przykrył ustami rozpalonemi jej gorące usta, wargi ich zwarły się w mocnym zachłannym pocałunku, jaki zdolen jest wyszarpnąć serce z piersi i skończyć się śmiercią. Ramiona Gizelli odruchowo a namiętnie zacisnęły się na szyi Swena w najsłodszem poddaniu się. Wówczas ogarnęła ich płomienna, spalająca łuna zachwytu i szału. Głuchy jęk rozkoszy wydobył się z jego krtani. Trzymał ją wtuloną w swoją pierś, dyszącą dla niej, odczuwał łomot jej serca, chłonął jej usta pożogą własnych zapamiętałych warg.
Była to sekunda, ale przez tę sekundę niewysłowionego upojenia odczuli oboje, że spełnia się ich tęsknota obłędna, szczęście, cud i rozkosz najwyższa całego życia, że oboje dotarli do wyżyny pragnień, poza którą jest tylko jeden ocean niebytu.
Nagle Gizella zatrzęsła się w sobie okropnym wstrząsem przerażenia i poderwała się w jego ramionach.
— Puść mnie, Sweno... książę!...
Jednocześnie rozległy się na korytarzu głosy Tolomeda i służby. Gizella wysunęła się z ramion Swena, opadając ciężko na sofę. Wenuczy zerwał się, podbiegł szybko do drzwi i zawołał strasznym urywanym, nieswoim głosem:
— Więcej światła!
Zabłysły świeczniki, do komnaty wbiegł zaniepokojony burgrabia, a za nim weszła krokiem zmęczonym hrabina Inara.
— Co tobie, najmiłościwsza pani? — podsunęła się hrabina strwożona do królowej, chwytając jej drżące ręce.
— Już nic, nic... omdlałam tylko... Czy wszyscy ocaleli? — spytała słabo Gizella.
— Wszyscy, ale tu głównie o ciebie chodzi, pani.
— Chciałabym odpocząć... do dalszej drogi sił nie mam.
— Cały zamek na rozkazy waszej królewskiej mości, — rzekł Sweno, siląc się na głos najbardziej naturalny. — Proszę dysponować, — zwrócił się do hrabiny.
Dał znak Tolomedowi, by czekał na rozkazy i sam podsunął mu szereg propozycyj, opuszczając komnatę.
Nocy tej Gizella była napół nieprzytomna, pogrążona w jakimś jakby niespokojnym śnie, a gdy powieki jej podnosiły się, odkrywając głębie ciemnego fioletu, był w oczach jej smutek i ból tak rozdzierający, że hrabina Inara płakała cicho nad królową, gdyż stanu jej tym razem pojąć nie mogła. Przeczuwała tylko, że dusza królowej łamie się w jakiejś walce ponad jej siły, że przeżywa jakąś tragiczną mękę zmagania się wszystkich uczuć i myśli razem, ale co mogło wywołać ten ból ukryty na dnie serca i smutek niepojęty — pozostało dla niej tajemnicą.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/106
Ta strona została przepisana.