strojne szeregi magnatów, tworzących świetny szpaler. Paziowie w bieli i purpurze nieśli treny sukni i płaszcza gronostajowego Gizelli, obok postępowały damy dworu królowej, oraz malowniczy orszak dam honorowych i pań dostojnych z arystokracji rekwedzkiej. Gdy oboje królestwo zasiedli obok siebie na purpurowych aksamitach tronu — powtórzył się znowu dla królowej trzykrotny, głęboki pokłon publiczności zebranej w katedrze, odśpiewano Te Deum, poczem wszyscy dygnitarze i magnaci, wywoływani z nazwisk i tytułów przez wielkiego ochmistrza dworu, podchodzili do tronu dla złożenia hołdu parze monarszej.
Katedra teraz grzmiała od okrzyków podnieconych, radosnych:
— Niech żyje Gizella!... pierwsza obywatelka w narodzie rekwedzkim! — zawołał na całą katedrę stary książę Wenuczy.
Okrzyk ten pobudził tłumy do nowych owacyj, tysiączne głosy rozsadzały, zda się, mury świątyni, ludzie ciągnęli do stopni tronu, aby być bliżej ubóstwianej pani.
Wtem wywołany przez ochmistrza hrabia Sztarazzy wystąpił i ucałowawszy ceremonjalnie rękę króla, podszedł do Gizelli. Z piersi jego wydarł się donośny okrzyk:
— Niech żyje królowa Gizella, zwiastunka nowej, szczęsnej ery na Rekwedach, odnowicielka naszych tradycyj narodowych, wskrzesicielka tronu i korony!
Sztarazzy usunął się do stóp królowej, ukląkł i podaną sobie rękę ucałował ze czcią jakąś niemal pobożną.
Moment ten miał dla Gizelli niewysłowiony urok, ubarwił ją cudną krasą rumieńca. Pochyliła się do klęczącego i rzekła wzruszona do łez:
— Pragnę być zawsze zwiastunką szczęścia dla was, lecz wskrzesicielem tronu Rekwedów jest cesarz, obecny wasz król.
Cesarz rozumiał, że ogólnie przejawiany zapał dla Gizelli jest zupełnie usprawiedliwiony, niemniej wszakże gloryfikowanie wyłącznie jej osoby drażniło go trochę.
— Jego dostojność książę Sweno Wenuczy, wódz armji rekwedzkiej — oznajmił wielki ochmistrz dworu.
Zaległa odrazu głucha cisza, jakby czar jakiś urzekł tłumy... które po chwili dopiero poruszyły się i falą przysunęły bliżej tronu, kierując wzrok ciekawy na wyniosłą postać księcia Swena. Wystąpił on z grupy magnatów strojny, dumny i z kołpakiem w ręku podszedł do fotelu królowej.
Wśród dworzan powstał szmer zdziwienia, zakłopotanie wyraźne odbiło się na twarzy wielkiego ochmistrza:
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/12
Ta strona została przepisana.