— O, panie, imię jej słynne jest, chyba na całym święcie, u nas we Francji wyjątkowo uwielbiane. Słyszałem o niej z ust wiarogodnych tyle rzeczy ciekawych i dobrych, że czułbym się szczęśliwym, gdybym ją mógł choć raz jeden zobaczyć. Wierz mi pan, że dla niej moje zamczysko byłoby naprawdę wymarzone.
— Tak pan mówi tylko — rzekł ucieszony w duchu baron Topcza, — ale gdyby królowa Gizella zechciała tu zamieszkać...
— Panie — zawołał porywczo właściciel — dla niej oddałbym zamek bez zastrzeżeń na czas nieograniczony! Czegóż się pan śmiejesz?
— Doskonale się składa — odparł wesoło Topcza — oto pod nazwiskiem hrabiny Homnelos ukrywa się właśnie ta jedyna osoba, której pan zamek chciałby oddać!
— Cesarzowa Sustji i królowa Rekwedów?! pan żartuje!...
Topcza pokazał mu własnoręczny list polecający Gizelli.
Zdumienie i radość Francuza nie miały granic. Baron Topcza zastrzegł się jednak, że zamek wynajmuje w jaknajściślejszej tajemnicy, i zajął się natychmiast urządzaniem apartamentów królowej, rozmieszczeniem jej podręcznej bibljoteki i całej prawie cieplarni egzotycznych kwiatów, wedle jej wymagań i przyzwyczajeń wyłącznych.
Asskaud podobało się Gizelli wyjątkowo. Zamek miał na sobie piętno odwiecznej egzystencji, pociągające swoją tajemnicą. Jedną część jego stanowiły ruiny, mroczne zakamarki, komnaty głuche i sklepienia cel podziemnych posiadały niezwykłe historje, legendy. Magnat francuski przedstawiony swojej ukoronowanej rezydentce przez barona Topczę, był niewyczerpany w opowiadaniu zamierzchłej historji zamczyska, a ponieważ umiał ubarwianiem najciekawszych momentów zainteresować swoją dostojną słuchaczkę — przyjeżdżał potem na jej zaproszenie bardzo często i opowiadanie, nigdy nie kończące się, snuł dalej.
Królowa polubiła Asskaud i jego okolicę, upodobała sobie również kościółek za wioską rybacką, dokąd najczęściej chodziła pieszo na ranną mszę, starając się unikać spotkania z kimkolwiek. Wogóle Gizella prowadziła w Asskaud życie zupełnie odosobnione. Oprócz służby nielicznej, dwór jej składał się tylko z kilku dostojników i dam dworu, w których królowa widziała zarazem swoich przyjaciół. Z nimi dzieliła samotność i z małą księżniczką Marjolą, ale nawet żywe usposobienie i bystry umysł ukochanego dziecka, wywoływały teraz rzadki na jej ustach uśmiech.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/122
Ta strona została przepisana.