Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/126

Ta strona została przepisana.

wu podpłynęła tajemnicza łódź z rozwitym żaglem. Ciemna była i głucha, a pod masztem na pokładzie stała wyniosła postać męska, otulona czarnym płaszczem. Gizella narazie nie dojrzała łodzi, zatopiona w muzyce, ale nagle, grając, odczuła tak silnie duchową bliskość Swena, że była pewna, iż on jest na oceanie, patrzy na krużganek i przemawia do niej. Więc i jej muzyka od tej chwili zaczęła przemawiać do niego wyraźnie i wyłącznie burzą akordów i spazmem rwącego się w kawały serca. Była jednak chwila podczas tej muzyki, że Gizella nie mogła oprzeć się czyjejś działającej na nią suggiestyjnie woli. Oderwała się od harfy rozedrganej jeszcze kaskadą tonów i podeszła szybko do poręczy krużganka. Coś ją tam wołało. Czy morska ją wzywała roztocz, sfalowana lekko łagodną pieszczotą nocy?...
Ujrzawszy łódź, na której stał z założonemi na piersiach rękami samotny sternik, zatamowała oddech, zastygła w zapatrzeniu. Łódź, jak senne widziadło, podpłynęła tak blisko, że Gizella widziała wyraźnie całą postać Swena, dostrzegła niemal wyraz jego oczu, i to, że był w nich jakiś płomień niesamowity, odnosiła wrażenie, że słyszy szept gorący jego ust, spalonych żarem tęsknoty. I ogarnął ją naraz przestrach, że może nastąpić coś, co potem wyrzucać sobie będzie zbyt gorzko. Bała się, że jeszcze chwila, a wyciągnie do niego ramiona, walczące z przemocą, jaka ją opanowała i, da się porwać wołaniu jego serca, idąc z nim w zawrotną otchłań bezpamięci, za jego głosem. Odczuła i w nim walkę i jego wołanie... Zmagał się, była pewną tego, gorzał w nim bunt, szarpało się serce.
— Nadaremnie wołam: spłyń do mnie, umiłowana!... Ciebie trzyma w swych więzach świat ludzki fałszywej etyki i przysięga dana u ołtarza mężowi... ja zginę, Gizello, bo życia bez ciebie już nie pojmuję... nie chcę!... Zabrać cię dla siebie nie mogę...
Pochyliła się nad balustradą krużganku, dłońmi chwyciła skronie, oczy jej, dusza, usta pełne pragnień, wołały ku niemu.
— Sweno... Sweno... o, gdybym mogła być twoją!... Jestem twoją całym duchem... Słuchaj, co serce ci moje wyśpiewa...
I popłynęła pieśń harfy akordami tak dostojnemi, jak dostojną jest ofiara serca najwyższa, jak dostojną jest miłość w poświęceniu rozkoszy dla ideału... Grała długo, grała jeszcze, gdy łódź żaglowa z samotnym sternikiem usuwała się w dal, znikła jej z oczów, stapiała się w jedno z mrokiem, aż wsiąkła w noc, jak westchnienie, gdy rozpływa się w przestrzeni, choć w niej nie ginie...