Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/127

Ta strona została przepisana.

Sweno odpłynął w uroku jej pieśni a w kilka chwil potem pod krużgankiem bieliły się białe róże, dyszące rosistą wonią...
Po tej nocy Gizella zapadła w stan niezwykłego rozdrażnienia. Nie grywała już, nie czytała, chodziła tylko na nieskończone spacery lub odbywała samotne konne wycieczki na pobrzeża oceanu. Łódź nie ukazała się więcej. Gizella dążyła myślą za jej śladem, starając się odgadywać kierunek.
Któregoś ranka Gizella zbudziła się wcześniej niż zwykle, zmęczona bezsenną nocą. Nie wzywając Inary ani służebnych, ubrała się sama prędko i po schodach zbiegła ze swej komnaty nad brzeg oceanu. Szła tuż obok szeleszczących po piasku fal, zaledwo brzaskiem dnia omaszczonych, jakby glazurą z ołowiu i opali. Wtem ujrzała przed sobą idącego naprzeciw staruszka, był to jej znajomy rybak. Rozmawiała z nim często, towarzysząc mu parokrotnie na ocean, gdy płynął na połów ryb. Staruszek niósł teraz w rękach wielkie pęki kwiatów szkarłatnych i uśmiechał się dobrodusznie do Gizelli, kiwając głową ku niej z widocznem rozradowaniem. Podszedłszy blisko, skłonił się i wręczył jej kwiaty. Gizella wstrząsnął jakiś zabobonny, niemiły dreszcz. Poznała kwiaty granatu.
Stłumiwszy szczególne uczucie niemal trwogi, choć jeszcze nie pojętej wyraźnie dla niej samej, zapytała rybaka:
— Skąd pochodzą te kwiaty, drogi przyjacielu?...
Staruszek miętosząc w rękach kapelusz, odrzekł z uśmiechem serdecznym:
— A to, okręt nasz rybacki przypłynął wczoraj z południa i przywiózł dużo tych kwiatów, tom ja wziął trochę dla jasnej pani hrabiny, bo wiem, że pani lubi kwiaty a te są piękne, choć takie, jak żywa krew.
Gizella drgnęła i przybladła.
— Tak, są jak krew... może ofiarna? — Obdarowała rybaka zdjętym z palca pierścieniem drogocennym i długo potem patrzyła na purpurowe kwiaty granatu w zamyśleniu ponurem. Serce jej było przepełnione drażniącym niepokojem, nasunęło się wspomnienie: obraz białej, greckiej dziewczyny z koszem purpurowego kwiecia na głowie, szukającej żeglarza... Gizella w wyobraźni swej ujrzała oczy greczynki przepalające ją i Swena, słyszała słowa zrozpaczonych ust, słowa wróżące złowrogo i... ostatnie: „ale najpierw ujrzycie kwiaty granatu, jak ja“.
Królowa szparpała się w niewypowiedzianej męce i niczem zagłuszyć jej nie potrafiła. Trawiący ją niepokój przeistoczył się w niepohamowane porywy zdruzgotanych