tłomaczył sobie głównie samym wypadkiem, ale brał również pod uwagę przeczulenie żony, spotęgowane przez fakt, że Sweno Wenuczy oddał swą, głowę za ocalenie króla i królowej.
W Klarbrem po pewnym czasie cesarzowa pomimo protestu lekarza nanowo dosiadła konia i z dawną nieustraszoną odwagą wspinała się na góry, odbywając nieraz niebezpieczne wycieczki. Towarzyszyła jej siostra i obie córki. Najwięcej jednak wytrzymałym jej towarzyszem był książę Roger, świetny jeździec tak jak matka i tak samo zamiłowany w jeździe.
Odwiedziwszy matkę w Klarbrem, książę następca odczuł po krótkiej z nią dnia pierwszego rozmowie, że coś ją tu bardziej ożywia, niż gdzieindziej. Rychło spostrzegł, że Gizella przesiaduje całemi godzinami na ławce kamiennej w ustroniu, nad małą, wązką zatoką jeziora, nad którą wznosił się duży, konny posąg rycerza w zbroi, w hełmie z opuszczoną przyłbicą, z mieczem i pochodnią w rękach. Zaintrygowało to bardzo Rogera. Patrzył na matkę uważnie i widział ją zamyśloną tak głęboko, jakby jej duch odlatywał w onych godzinach daleko od ziemi.
Pewnego dnia do siedzącej nad zatoką Gizelli podpłynęły czarne łabędzie, znęcone pożywieniom udzielanem z jej rąk...
Na tę chwilę nadszedł książę Roger. Jego umysł bujny, fantastyczny nasunął mu odrazu legendę, illustrowaną tym malowniczym widokiem.
— Mamo! — zawołał uniesiony swoją myślą. — Te łabędzie wyglądają, jak wysłannicy bajkowych światów, niosący tobie w poselstwie tajemny jakiś głos od tego...
Wskazał na posąg w zbroi...
— Ach, jak to wspaniale wygląda mamo!... Ten rycerz zginął, ty go opłakujesz, a czarne ptaki przynoszą ci jego... tęsknotę...
Nagle przerwał, spostrzegłszy, że pod wrażeniem słów jego w oczach matki zakręciły się łzy. Zatrwożył się tem i zdziwił, ale wnet zrozumiał, że dotknął w niej jakiejś bolesnej struny, więc szybko klęknął przy niej i, kładąc pieszczotliwie głowę na jej kolanach, zaczął mówić:
— Mateczko, tyś mnie źle zrozumiała. Ja cię nie chciałem zasmucić. Powiedziałem tak, jak mi fantazja przyszła. Ten obraz jest tak uroczy i tyle ma w sobie żywej poezji, że... no, tak go sobie wyobraziłem.
Skurcz bolesny w gardle Gizelli nie pozwolił wypowiedzieć ani jednego słowa.
Wkrótce następca tronu wyjechał z Klarbrem, by towarzyszyć ojcu w podróży jego do Sudgrestu. Po paru ty-
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/137
Ta strona została przepisana.