straż honorową, królewską i osłonę karocy przed naporem tłumów. Liczne zastępy paziów, heroldów, trabantów, pajuków oprzeć się nie mogły nawale zebranego ludu. Gwardję wojskową magnaci cofnęli w tył, chcąc sami otaczać pojazd królewski. Więc też rozkołysane morze głów otaczało orszak, nacierając nań bezpośrednio i jak morze huczało niemilknącą wrzawą okrzyków na widok wychylającej się raz po raz ukoronowanej główki Gizelli. Magnaci napróżno usiłowali powstrzymać zbyt natarczywy zapał ludu, dopiero donośne a stanowcze słowa Swena zwrócone do tłumu, odniosły skutek natychmiastowy. Ci i owi cofnęli się, ustępując miejsca orszakowi, napór fali ludzkiej osłabł i — naraz buchnął ze wszystkich piersi okrzyk najmniej oczekiwany.
— Niech żyje Sweno Wenuczy, bohater i wódz zwycięski Rekwedów!
— Niech żyje królowa Gizella! Królowa go nam wróciła!
— Niech żyje Sweno, orzeł z Awra Rawady!
Krwawa łuna zalała smagłą twarz magnata, na lica Gizelli wystąpiła bladość wzruszenia. Sweno spojrzał bokiem, nieznacznie, na profil królowej, niewysłowienie piękny i uniesiony zapałem ludu, łączącym w jednym okrzyku ich imiona, stanął w strzemionach i zawołał z całej mocy, silnym swym organem głosu:
— Rekwedzi! Jesteśmy wolni, wolność to najwyższe prawo i szczęście człowieka. Wiedzcie, że krew przelana za ojczyznę, nie dźwignęłaby z martwych naszej świetnej korony, gdyby dostojna królowa nie skupiła w cudownem swem sercu naszych ideałów i długich śnień o swobodzie. Kto więc jest szczerym patrjotą, kto czuje się od dnia dzisiejszego wolnym Rekwedem, temu na usta spłynie ubóstwione imię jedynej patronki naszej!
— Gizella! Gizella! — rozległy się wraz z tysiącznymi oklaskami entuzjastyczne okrzyki, jakgdyby huragan szału porwał te tłumy.
Skłębiło się mrowie ludzkie, koło ekwipaży królewskich uczynił się tumult niebywały. Karoca stanęła. Szóstka białych koni zaczęła się wspinać, powstało zamieszanie, krzyk forysiów i paziów ginął w potężnej, niesłabnącej ani na chwilę nawałnicy głosów.
Król i królowa stanęli w karecie i wychylili się nazewnątrz. Ottokar po swojej stronie przemawiał do ludu, Gizella pochyliła się cała we wdzięcznym ukłonie, odpowiadając na okrzyki uśmiechem i promieniem swych oczu.
Nagle spłoszone konie szarpnęły karetą, Gizella zachwiała się. W tejże sekundzie książę Sweno z konia
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/14
Ta strona została przepisana.