Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Tymczasem masztalarze mocowali się z Salah-eddynem, koń jednak zapadał po uda w rozsuwających się coraz bardziej balach i bił rozpaczliwie przedniemi kopytami, szukając sam ratunku. Ratunku jednak nie było. Most zachwiał się silnie i w oka mgnieniu, zanim przerażeni masztalarze zdołali skoczyć na brzeg, zawalił się z hukiem i Salah-eddyn runął w przepaść.
Jakby przeczuwając, co się stanie, Gizella zakryła twarz dłońmi i biegła obłędnie brzegiem parowu, podtrzymywana przez Rogera.
— To przezemnie... to moja wina... powtarzała z wyrzutem...
Nazajutrz o wschodzie słońca książę Roger i mała księżniczka Marjola klęczeli u nóg matki. Miurle miała oczy zalane łzami ręce złożone błagalnie.
— Mateczko — mówił Roger — zaklinam cię na wszystko, co ci najdroższe, nie narażaj życia swego przez takie okropne, niebezpieczne wycieczki.
— Tyś jest dla nas tak bardzo droga a taka jesteś smutna — skarżyła się Marjola — a tam na tych wyżynach, wśród borów, przy tym moście złym, na którym zapadł się Salah-eddyn a gdzie mogłaś ty, mateczko zginąć, zbuduję kaplicę z obrazem Matki Bożej. Musi to być coś cudownego!
Księżniczka zerwała się z kolan i, klaszcząc w ręce, jęła się kręcić po pokoju i wołać:
— Śliczną, przepiękną zbudujemy kaplicę a przed obrazem Matki Bożej pierwsza modlitwa moja będzie o uśmiech twój mateczko... Bo my teraz twego uśmiechu nie widzimy wcale — dodała ze smutkiem.
Gizella wyciągnęła ramiona i przygarnęła do piersi dziewczynkę.
— Dziecino moja, daj ci Boże, byś nigdy w życiu nie potrzebowała zmuszać się do uśmiechu... Ale do ciebie uśmiechać się będę zawsze, byle twój uśmiech pogodny widzieć.
Roger przytulił się do matki ze wzruszeniem.
— A o mnie zapomniałaś! A przecie mój uśmiech może rychło zgasnąć...
— Co ty mówisz, Rogo! — przeraziła się Gizella. Nie mów tak, dziecko. Za młode są jeszcze usta twoje, byś sobie tak smutno wróżył. Ja w wiośnie lat śmiałam się do ludzi, do szczęścia, do życia...
— Mateczko — wtrąciła energicznie Marjola — Roger jest niedobry... On zawsze jakieś niewesołe przepowiednie dla siebie ma na myśli. Ja cię nigdy, nigdy nie rozumiem! — zawołała z dziecięcem oburzeniem. Nagle zarzuciła ręce