jątkowo uprzejmie i, minąwszy nieznajomą, rzekła z zachwytem do Sebastjana:
— Cóż za piękna dziewczyna! Ale pomimo pierwszej młodości jest w niej już bardzo wybitna zachłanna zmysłowość... Chciałabym wiedzieć, kto to?... Typ obcy... a jednak... jakby mi znajomy.
Książę Sebastjan przymknął powieki i po krótkim namyśle rzekł z pewną niechęcią w głosie:
— Dla niej właśnie popełnia nowe szaleństwa... Roger.
— Mura Zuczary?!
Cesarzowa przybladła i milczała długo; poczem szepnęła, jakby w konkluzji rozmyślań:
— Biedna, biedna Roma...
Uroda młodziutkiej brunetki, oczy błękitne, wdzięk całej postaci i cechująca ją widocznie zmysłowość wywarły na Gizellę ogromne wrażenie i zaniepokoiły ją ostatecznie.
Zima nadeszła a cesarzowa nie wyjechała jak zwykle do Heljosu. Czas postępował i niósł dla Gizelli coraz więcej doświadczeń przykrych i zagadnień poważnych. Poiły one ciągłą goryczą i nie czyniły jej odporniejszej na cierpienia. W „Starym Ururgu“ atmosfera była ponura, pełna tajemniczych półsłów, szeptów. Dzięki swej wyjątkowej wrażliwości, cesarzowa, która zawsze przed czasem stawała w obliczu nieszczęścia, odczuła, że zawisła tu jakaś groza i gnębi wszystkich, w jednakowym stopniu.
Mroczny dzień zimowy dobiegał końca, gdy cesarzowa zajęta rozmową z mężem w swej komnacie, nagle cofnęła się w głąb fotelu, blednąc przeraźliwie i wstrzymując się wysiłkiem woli, by nie krzyknąć z przestrachu. Przed nią na tle złoto żółtej kotary, zasłaniającej drzwi, ukazał się cień wysoki i wyraźnie odcięty od jasnej materji. Jednocześnie cesarz, nie widząc zupełnie zmieszanej żony, powstał gwałtownie ze słowami:
— Ktoś tu jest obcy oprócz nas!
Odwrócił się szybko i... — zastygł w bezruchu. Cesarz Ottokar, potomek starożytnego rodu Ururgów i widmo szare, prześladujące ród jego od wieków stali przez sekundę naprzeciw siebie, staczając ze sobą jakąś niesamowitą okrutną walkę dusz...
Gizella poderwała się z fotelu i chwyciła męża gorączkowo za rękę.
— Nie zasłaniaj! Ja widzę dawno!
Cień znikł. Cesarz teraz dopiero, rzuciwszy rozpacznym wzrokiem na żonę, ujrzał grozę w jej twarzy. Odwrócił się do kotary, podnosząc jak w przekleństwie obie ręce do góry.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/152
Ta strona została przepisana.