ca unosi się przy postaci Rogera, jakaś obca, dzika a jakby związana z nim tajnym ślubem na zawsze, na całe wieki?...
Mura Zuczary... Zuczary... — jęczą, tem imieniem dzwony klasztoru.
— Mura Zuczary... — rozbrzmiewa bór w Erderlingu, a Roger szepce cicho do Gizelli:
— Mura to jedyna kobieta po tobie, mateczko, którą mogę kochać bałwochwalczo...
Cesarzowa upadła na kolana i jęła się modlić. Czas płynął długim pasmem godzin.
Blady świt zimowy omaścił wysokie okna „Starego Ururga“, gdy cesarzowa po tej nocy widzeń, mar i szczególnej tłoczni duchowej usiadła w swoim gabinecie przy kominku. Suty ogień ogrzewał ją i trzaskał wesoło. W oświetleniu ognia i ołowianego świtu, rozmyślała o synu, pomimo ciepła w pokoju było jej chłodno, wstrząsały nią dreszcze. Na biały strój poranny włożyła futrzany szal puszysty i miękki. Bladą jej twarz okrasił rumieniec podniecenia. W oczach miała czułość, jakby myśląc o nim, mówiła wprost do syna, gdy często, klęcząc w blasku kominka u jej nóg, zwierzał swe myśli, a ona głaskała pieszczotliwie jego czarne włosy. Właśnie na wspomnienie tych chwil zaczęła, szeptać ciche, jakby wprost do Rogera słowa:
— Ideały nasze i marzenia są, jak te szmery w muszlach różowych zaklęte, nikt ich nie zbada i nikt nie zrozumie, oprócz Boga, który je tam zamknął...
— gdy nagle leżący u jej nóg pies, dog zadrżał, podniósł łeb i zawył jakimś krótkim skowytem boleści. Gizella drgnęła, spojrzawszy za siebie z lękiem. Nie było nikogo. Pochyliła się i zaczęła przemawiać do psa, uspakajając go. Dog powstał i przytulił się do jej kolan. Wtem zjeżył się cały, podniósł nos do góry, węsząc niespokojnie, wreszcie z warkiem skoczył do drzwi. Cesarzowa spojrzała na psa ze zdziwieniem. Znał wszystkich, więc któż obcy mógł znajdować się za drzwiami o tak rannej godzinie?
— Co mu jest — zapytała, czując jednocześnie coraz silniejsze bicie serca.
Pies drapał w drzwi z wściekłością i cały wspiął się na nich. Gizella powstała szybko z fotela, czując odrętwienie w całem ciele i dziwny bezwład trwożny. Podeszła do drzwi, otworzyła.
Salon był pusty.
Dog pobiegł naprzód z pomrukiem gniewu. Cesarzowa szła za nim jak lunatyczka.
Drugi salon... pusty.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/158
Ta strona została przepisana.